czwartek, 24 lipca 2014

29. '...Ty również Rose...'

W centrum handlowych spędziliśmy około 5 godzin, a jak już wracałyśmy zgłodniałyśmy trochę, więc zaszyłyśmy do Resto Baru. Pomieszczenie nabrało już atmosferę świąteczną. Usiadłyśmy przy jednym z stolików. Rozebrałyśmy kurtki i po chwili podeszła do nas Naomi.
- O hej Omi - przywitałam dziewczynę.
- Witaj Mia. Co tam u Ciebie?
- A w porządku, ty nadal tu pracujesz?
- Tak. - odpowiedziała. - Niestety. Co podać?
- Poproszę główne dani obiadowe i soczek pomarańczowy. - poprosiłam.
- Ja poproszę to samo Co Mia - odezwały się razem Dan i El.
- Hm... - Cou jeszcze przeglądała menu - Ja poproszę zupę.
- Czy to wszystko? - spytała moja koleżanka.
- Tak - powiedziałam.
Kelnerka odeszła, a my zaczęłyśmy rozmawiać o świętach. Ja idę do moich zastępczych rodziców. El i Dan jadą do Londynu, a Cou jedzie do siostry w Doncaster, z którą od wczoraj utrzymuje znowu kontakt. Po chwili nasze zamówienie przyszło, a po 20 minutach wszystko zjedliśmy. Ubrałyśmy kurtki, podziękowałyśmy i wyszłyśmy z lokalu. Pojechałyśmy do mojego domu, bo tam prawdopodobnie są wszyscy, no i się nie myliłyśmy. Wchodząc na podwórko mojego domu dostrzegłyśmy auta chłopaków.
- Już jesteśmy! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza.
Popatrzyłam na dziewczyny, które tylko wzruszyły ramionami. Poszłam do kuchni i zaczęłam rozpakowywać zakupy, dziewczyn nie było bo poszły do góry się przebrać. W pewnym momencie odwróciłam się, bo usłyszałam kroki, ale to była tylko podpucha, bo dostałam mąką w twarz! Odwróciłam się z powrotem i wyciągnęłam z szafki opakowanie z mąką i pobiegłam za osobą, która mnie osypała, a mianowicie za Niallem.
- Horan, dopadę Cię! - krzyknęłam wbiegając po schodach.
- Eh, kochanie. Coś masz na twarzy - zakpił Malik.
Uśmiechnęłam się i wzięłam w rękę trochę mąki i sypnęłam w chłopaka.
- Oj, teraz ty też coś masz! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać w górę.
Potykałam się o schody, ale mimo wszystko uciekłam do swojego pokoju. Poszłam do łazienki umyć twarz z mąki, a przy okazji się przebrać. Ubrałam się w bluzkę w paski 3/4, jeansowe spodnie, a do tego buty, które kupiłam we Włoszech.Wyszłam z łazienki, a na moim łóżku siedziała Cou.
- Courtney - zaczęłam, siadając obok czerwonowłosej.
- Amelia, ja zaraz jadę i przyszłam tylko się pożegnać - powiedziała i przytuliła mnie.
- Ale na urodzinach będziesz?
- No, jak mogłabym na nich nie być.
Usłyszałyśmy trąbienie taksówki.
- No to ja lecę, wesołych świąt i widzimy się za kilka dni! - powiedziała wręczając mi do ręki podarunek.
- A prezent otwórz jutro.
- Ty też - dałam jej prezent.
- Jutro - przypomniała. 
Pokiwałam głową i usiadłam na swoim łóżku, obczajając pudełeczko, ale do mojego pokoju wszedł Lou. I zajął miejsce obok mnie.
- O której jutro idziesz do rodziców? - zainteresował się.
- Około 16, żeby pomóc mamie, a co?
- Nie tak pytam. - powiedział. - Masz i otwórz jutro. - dał mi kwadratowe pudełeczko.
- Dzięki, ty też masz. - sięgnęłam pod łóżko wyciągając prezencik dla przyjaciela.
- Dziękuję.

*****
(Courtney) 

Pożegnałam się z przyjaciółmi Mii i wsiadłam do żółtej taksówki. Jechałam z ponad dwie godziny. Z czego 30 minut szukałam domu swojej siostry. Czyli zanim dojechałam była gdzieś dopiero o 18:30. Zapukałam do brązowych drzwi domu, który prawdopodobnie miał być domem Rose.
- Courtney? - w drzwiach pojawiła się zdziwiona twarz mojej siostry. - Zmieniłaś się.
- Ty również Rose - powiedziałam przytulając się do kobiety.
- Wejdź - zaprosiła mnie.
Wciągnęłam za sobą walizkę, a Rose prowadziła mnie przez długi korytarz do jakiegoś pomieszczenia. Miałam nadzieję, że do mojego pokoju, bo chciałam już iść spać. Ale jak to mówią "Nadzieja matką głupich", bo zamiast znaleźć się w pokoju znalazłam się w salonie, a na kanapie siedział jakiś facet i jakiś chłopak, a na jego kolanach siedziała mała dziewczynka.
Merry
- Ney - Ney? Nikt tak do mnie od dawna nie mówił - To jest Rob, mój narzeczony - przedstawiła starszego chłopaka - A to jest Edward - wskazała na młodszego chłopaka - To jest brat Roba, a ta mała dziewczynka to moja córeczka Merry. -No fajnie jestem ciocią i nawet o tym nie wiedziałam. No, ale nie miałam jak się dowiedzieć skoro Rose i ja nie utrzymywaliśmy z sobą kontaktów. - A to jest Courtney, moja siostra - przedstawiła mnie.
Jej córeczka szybko zeskoczyła z kolan Edwarda i przytuliła się do moich nóg. Umilało mi to, bo bardzo lubię małe dzieci, a Merry była bardzo słodziutka.
- Pokażesz mi mój pokój? - spytałam Rose.
- Ja! - krzyknęłam mała.
- Merry Ci pokaże.
Chwyciłam dziewczynę za rączkę i szłam na krokiem rudowłosej, ciągnąc za sobą fioletową walizkę. Zaprowadziła mnie do pokoju, który był duży i przestronny i zawierał w sobie duże łóżko, szafę i biurko. Usiadłam na łóżko i spojrzałam na małą.
- Jesteś baldzo ładna - usiadła obok mnie. - Jak mama.
- Dziękuję - powiedziałam w jej stronę - Ty również jesteś śliczna.
- Nie.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo koleżanki nie chcą się z mną bawić.
- Czemu tak mówisz?
- Bo mam pomarańczowo włosy.
- Co? Kto Ci powiedział, że z powodu włosów?
- Edward - spojrzała w stronę drzwi i od razu skłoniła głowę.
Spojrzałam na ich próg, stał tam Ed.
- Co ty dziecku za głupoty gadasz? - wstałam podchodząc do chłopaka.
- Samą prawdę.
- Mhm. Właśnie słyszałam tą twoją "prawdę" - dodałam do ostatniego słowa ruchy paców.
- Nie pyskuj - syknął.
- Bo co mi zrobisz?
Złapał za nadgarstki i mocno je ścisnął. Jęknęłam z bólu, a do tego przyciągnął mnie do siebie.
- Nie chcesz się dowiedzieć.
Odwrócił się, a ja pokazał mu środkowy palec krzycząc za nim:
- DUPEK!

-------------------------------------------
Siemeczka! Za nami już 29 rozdział! <3 
Wkrótce 30. ;)) Jak podoba wam się rozdział?? 

PS Rozdział 30, będzie ostatnim tej części :* 

7 komentarzy:

  1. Cudo *u* Zakochałam się w Twoim bloggu! Haha ;D
    A tak serio, to podoba mi się jak piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział BOSKI tak jak cały blog <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że można dodawać anonimowe kom. Masz wspaniałego bloga, ale musisz wiedzieć, że nie pisze się "z mną" ; "z sobą" tylko "ze mną"; "ze sobą"... a tak poza tym to super! ~~Sarciaa <3

    OdpowiedzUsuń