Przez cały dzień myślałam o rozmowie z Zaynem. Nie wiem czy dobrze zrobiłam wybaczając mu. Boję się, że kolejny raz się na nim zawiodę, ale teraz jesteśmy znowu przyjaciółmi, nie parą. Choć tak naprawdę wydaje mi się, że my nigdy nie byliśmy tą parą.
- Mia, wszystko w porządku? - spytał Oliver, który właśnie wszedł do mojego pokoju. - Nie było Cię dzisiaj na zajęciach.
- Eh, skąd to wiesz?
- Pezz mi mówiła. - usiadł naprzeciwko mnie czyli na łóżku Avril.
- Ah - westchnęłam - Tak, wszystko w porządku.
- Idziesz z nami na imprezę?
- Jasne, o której?
Uznałam, że impreza to dobry pomysł na pozbawienie się wszelkich myśli o Zaynie.
- O 20:00 - poinformował mnie.
Odwróciłam się do niego plecami, by spojrzeć na zegarek, który znajdował się na ścianie za mną. Zobaczyłam godzinę 19:00. Podbiegłam do swojej walizki i zaczęłam szukać jakiejś sukienki.
- Oli zawołasz Perrie? - poprosiłam.
- Jasne, zaraz wracam.
Mój przyjaciel zniknął za drzwiami, a chwilę potem pojawił się z Pezz.
- Perrie pożyczysz mi sukienkę na imprezę? - zapytałam.
- Jasne. Chodź z mną. - chwyciła mnie za rękę i wyprowadziła na korytarz. Poszliśmy do jej pokoju. Zastałam tam Courtney. Była jak zwykle zapatrzona w swój telefon.
- Hej - przywitała się.
Przewróciłam oczami i zignorowałam dziewczynę. Podeszłam do łóżka Perrie, która wyciągała z walizki kilka sukienek do wyboru. Każda z nich mi się podobała, ale jedna wydawała mi się najlepsza. Poszłam do łazienki mojej przyjaciółki i ubrałam się w sukienkę (zdjęcie). Była piękna. Straszliwie mi się podobała. Perrie pomogła mi się przygotowywać i wzięła do ręki lokówkę i zaczęła kręcić nią moje włosy.
- Pogodziłaś się z Zaynem? - rzuciła w pewnym momencie. - Wyglądacie razem naprawdę ładnie, mówiąc prościej pasujecie do siebie. Nie powinnam była go całować. Przepraszam Cię najmocniej, ale chciałam zrobić Ci na złość.
Zamilkłam i spojrzałam na dziewczynę. Nie wierzyłam w to co usłyszałam.
- No, a ty jesteś taka piękna - kontynuowała - Wiedziałam, że Zayn zerwał z mną dla Ciebie. Nie dość, że piękna to jeszcze utalentowana. Po prostu Ci zazdrościłam i nie wiedziałam, że jesteś tak spoko. Może będziesz chciała z nami kiedyś zaśpiewać?
- Perrie, czego ty mi zazdrościsz? - zdziwiłam się - Jesteś śliczniejsza ode mnie i do tego bardziej utalentowana. Ja też nie wiedziałam, że jesteś tak fajna.
Dziewczyna posłała mi uśmiech i wróciła do lokowania moich włosów. Potem ja robiłam sobie makijaż, a moja koleżanka szykowała się. Obie byłyśmy gotowe już o 19:40. Musiałyśmy się jakoś wymknąć z szkoły, a trzeba było iść jeszcze po Avril. Byłyśmy ubrane dyskotekowo i bałyśmy się iść korytarzem, bo mogliśmy zwrócić na siebie szczególną uwagę. Ubrałyśmy na siebie jakieś bluzy i przebiegłyśmy do mojego pokoju, gdzie zastaliśmy Avril w ramionach Carlosa.
- Ups - powiedziałyśmy zamykając drzwi.
Pobiegłyśmy do wyjścia, gdzie ujrzałyśmy samochód Brandona. Pobiegłyśmy w tamtą stronę i szybko weszłyśmy do jego czarnego powozu i odjechaliśmy. Pod klubem byliśmy po 15 minutach. Weszliśmy razem i zaczęliśmy od zamówienia drinków.
*****
(Zayn)
Tak się cieszę, że Mia mi wybaczyła. Stęskniłem się za jej głosem i gdy zadzwoniłem do niej i usłyszałem jej głos to moje serce zaczęło szybciej bić, nigdy nie byłem aż tak zakochany. Czekałem właśnie na Louisa, musiał zadzwonić do mamy i powiedzieć, że nie będzie go na obiedzie. Po chwili przyjaciel pojawił się w progu drzwi i oboje wsiedliśmy do mojego auta i pojechaliśmy. Pojechaliśmy kupić dom dla moich rodziców. W okolicy widziałem jeden duży, który wydawał mi się odpowiedni, dla swojej rodziny. Dzisiaj umówiłem się z gościem, żeby obejrzeć go od środka.
- Stary, pogódź się z Harrym, byliście przyjaciółmi. - zaczął Lou, wcale ten temat mi się nie podobał, ale nie chciałem urazić swojego przyjaciela. - Jeśli uważasz, że Harry przyjaźnił się z Tobą tylko dlatego, żeby zbliżyć się do Mii do trochę się mylisz...
Czy ten koleś czyta mi w myślach czy jak?!
- Czemu miałbym się mylić?
- Bo przecież, Hazz też się z nią przyjaźnił. Z resztą każdy z nas się z nią przyjaźnił. No, ale nie tak bardzo jak ty.
- Może i masz racje. - powiedziałem, ale po chwili przyszły mi do głowy pewne słowa - Ale czemu? Czemu chciał ją pocałować skoro kurwa wiedział, że ją kocham? Czy tak zachowuje się przyjaciel?
- Nie - przyznał cicho. - To tu? - zmienił temat.
- Tak.
Zaparkowała swoje czarne auto przed bramą. Weszliśmy razem z Lou za bramę i spotkaliśmy gościa, który sprzedawał nam ten dom. Lou patrzył na dom z otwartą buzią. No nie dziwię się mu, skoro też tak zareagowałem gdy pierwszy raz go zobaczyłem
- To jest Louis - przedstawiłem przyjaciela. - To jak możemy obejrzeć dom?
- Tak, tak zapraszam! - wskazał ręką abyśmy weszli pierwsi.
Weszliśmy do środka koleś zaczął nam pokazywać najpierw salon, podobał mi się i miałem tylko nadzieję, że reszcie rodziny również się spodoba. Później przeszliśmy do kuchni, w której znajdowała się również jadalnia. Następnie zobaczyliśmy łazienkę i to nie jedną, więc uznałem że to dobre iż będę aż trzy łazienki. Weszliśmy na górę gdzie było aż 7 dużych pokoi. Jednym z nich była sypialnia rodziców. Dwa to pokoje gościnne, jeden pokój Wal, drugi Don i trzeci Safy no i jeden oczywiście został dla mnie.
- Kup go- szepnął Louis - Będą tu dobre imprezy.
Zaśmiałem się cicho. Po obejrzeniu całego domu zgodziłem się na kupno i podpisałem umowę. Koleś powiedział, że już jutro możemy się wprowadzać. Podałem męszczyźnie rękę i razem z Louisem odjechaliśmy.
- Lou odwieźć się do domu? - spytałem.
- A mógłbyś do Eleanor?
- No, bo wiesz - zawahałem się - Umówiłem się z nią, ale nie tak na randkę, więc się nie denerwuj tylko chciałem zapytać o to, jak mogę zaimponować Amelii. Chciałbym do niej wrócić. W prawdzie jak się boisz o swoją dziewczynę to możesz jechać z nami.
- Jasne - powiedział - Pojadę.
Po około 5 minutach byliśmy pod domem dziewczyny Louisa. Uśmiechnięta brunetka wpakowała się do wozu i namiętnie pocałowała Louisa, a mi dała buziaka w policzka.
- W prawdzie Malik, myślałam że będziemy sami - skomentowała w żartobliwy sposób El.
- Ja też myślałem. - przyznałem z takim samym charakterem.
- Przy nim nie będzie mogło wydarzyć się nic więcej.
Kątek oka uważnie przyglądałem się Lou, który nie wydawał się zadowolony słowami swojej dziewczyny. El nie wytrzymała i wybuchła śmiechem, ze względu na minę swojego chłopaka.
- Żartowałam - wydusiła z siebie i pocałowała policzek. - To gdzie jedziemy?
- Do restauracji. - odpowiedziałem jej.
- Której?
- Em - zawahałem się.
- Oj Malik - Lou pokręcił głową. - Widzę, że nie znasz restauracji. Nie bywasz w nich prawda?
- Nie - wyznałem. - Znacie jakieś?
- Wiele. Jedziemy do "Resto Baru" - rozkazała. Eleanor.
- Tą znam - powiedziałem.
Resto był nie daleko od tej ulicy, na której byliśmy. Zjechałem w parę zakrętów i wjechaliśmy na parking restauracji. Przebraliśmy się, by fani nas nie zauważyli. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy jednym stoliku. Nie wiedziałem czemu, ale miałam wrażenie, że zaraz przyjdzie Mia i odbierze od nas zamówienie z resztą jak kiedyś. Po chwili podeszła do nas znajoma mi szatynka.
- Dzień dobry, co podać? - spytała.
- Poproszę wodę gazowaną - powiedziała Eleanor.
- Ja colę z kostkami lodu - poprosił Louis. - I słomkę do tego.
- A ja sprite - odezwałem się.
- Zayn? Louis? - kelnerka zdziwiła- Wyglądacie jakoś inaczej, a po za tym chciałabym autograf, dacie mi?
- Jasne - dała nam kartki i długopisy.
Podpisaliśmy się, a ona zwinnie zabrała biały papier z rąk mojego przyjaciela.
- Po za tym Maliczku, zawsze możesz zadzwoń - mrugnęła i odeszła.
- Okej, jaką miałeś ważną sprawę do mnie? - spytała El. - Zgaduje, że jest ona związana z Amelią, ale od razu mówię, że nie mam z nią kontaktu.
- Zmieniła numer - wtrącił Lou. - Daj telefon, wpiszę Ci jej nowy.
- Chodzi o to, że jedziemy jutro do Nowego Yorku, na jej występ i chciałbym zrobić dla niej coś, aby do mnie wróciła. Masz jakiś pomysł?
- Zabierzecie mnie? - zapytała zmieniając temat - Zawsze chciałam tam polecieć.
- Tak, tak - zgodziłem się - Co mogę zrobić?
- Modlić się. Nie umiem Ci pomóc, bo to ty znasz Mię i wiesz jaka jest. Ja nie znam jej za dobrze. Malik, nie każda dziewczyna jest taka sama i każda lubi coś innego. Mogę poradzić Ci tylko, żebyś kupił jej różę i zorganizował kolację, ale niczego nie obiecuję, bo nie wiem co ona lubi.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się.
Do naszego stolika podeszła kelnerka wraz z Naomi. Szatynka postawiła nasze zamówienie na stole i odeszła. Natomiast koleżanka Mii została.
- Wiecie coś o Mii? - spytała z troska w głosie - Nie odbiera telefonów, i dawno z nią nie rozmawiałam.
- Jak nas poznałaś? - zdziwił się Lou. - A tak Mia zmieniła numer.
- Oj za słabe przebrania - machnęła rękę - A dacie jej nowy?
Masz. Louis podał jej małą karteczkę, na której widniał numer.
- Dzięki - powiedziała i odeszła.
Potem w trójkę rozmawialiśmy o wszystkim, ale o niczym. Dużo się śmieliśmy, nawet nie zauważyłem, że jest już 20. Wstałem od stołu przyjaciół.
- Ej, ja muszę już iść podwieźć was do domu? - spytałem.
- Nie dzięki, przejdziemy się. To widzimy się jutro na lotnisku - pożegnał się.
Opuściłem lokal i pobiegłem do swojego auta, odpaliłem go i z piskiem opon odjechałem. Zaparkowałem w garażu ojca i wszedłem do domu. Rodzice siedzieli w salonie oglądając film. Nie wiem jaki, bo pierwszy raz w życiu go widziałem.
- Przepraszam, ale nie zdążyłem na kolację - rzuciłem w stronę mojej rodzicielki
Pognałem do swojego pokoju. Wziąłem długi i odprężający prysznic. Ubrałem się w swoją ciepłą piżamę i wskoczyłem do łóżka.
- Kurwa - przeklnąłem cicho.
Wstałem i wybiegłem na korytarz zwołując rodzinę na dół. Rodziców nie musiałem, bo siedzieli w salonie. Zabrałem tacie pilota i wyłączyłem TV. Rękę wskazałem moim siostrą, aby zajęły miejsca. Wszyscy byli zdziwieni takim zwołaniem.
- Jutro wyjeżdżam, a mam dla Was niespodziankę, tylko że niestety nie będę mógł jej wam jutro pokazać - zacząłem a cała rodzina czekała w niecierpliwości, co mam zamiar ogłosić. - Pojedziecie jutro pod adres, który zostawiłem w kuchni, na blacie. Będzie tam koleś, który wszystko wam wyjaśni. Mam nadzieję, że niespodzianka się spodoba.
- A co to takiego? - dopytywała najmłodsza z moich sióstr.
- Jak Zayn Ci powie, to nie będzie już niespodzianka - pouczyła ją Walihya.
- Dziękuję siostrzyczko - pocałowałem ją w czoło i poszedłem do góry.
Szybko zasnąłem. Nie mogłem doczekać się, zobaczenia Mii.
- Stary, pogódź się z Harrym, byliście przyjaciółmi. - zaczął Lou, wcale ten temat mi się nie podobał, ale nie chciałem urazić swojego przyjaciela. - Jeśli uważasz, że Harry przyjaźnił się z Tobą tylko dlatego, żeby zbliżyć się do Mii do trochę się mylisz...
Czy ten koleś czyta mi w myślach czy jak?!
- Czemu miałbym się mylić?
- Bo przecież, Hazz też się z nią przyjaźnił. Z resztą każdy z nas się z nią przyjaźnił. No, ale nie tak bardzo jak ty.
- Może i masz racje. - powiedziałem, ale po chwili przyszły mi do głowy pewne słowa - Ale czemu? Czemu chciał ją pocałować skoro kurwa wiedział, że ją kocham? Czy tak zachowuje się przyjaciel?
- Nie - przyznał cicho. - To tu? - zmienił temat.
- Tak.
Zaparkowała swoje czarne auto przed bramą. Weszliśmy razem z Lou za bramę i spotkaliśmy gościa, który sprzedawał nam ten dom. Lou patrzył na dom z otwartą buzią. No nie dziwię się mu, skoro też tak zareagowałem gdy pierwszy raz go zobaczyłem
- To jest Louis - przedstawiłem przyjaciela. - To jak możemy obejrzeć dom?
Weszliśmy do środka koleś zaczął nam pokazywać najpierw salon, podobał mi się i miałem tylko nadzieję, że reszcie rodziny również się spodoba. Później przeszliśmy do kuchni, w której znajdowała się również jadalnia. Następnie zobaczyliśmy łazienkę i to nie jedną, więc uznałem że to dobre iż będę aż trzy łazienki. Weszliśmy na górę gdzie było aż 7 dużych pokoi. Jednym z nich była sypialnia rodziców. Dwa to pokoje gościnne, jeden pokój Wal, drugi Don i trzeci Safy no i jeden oczywiście został dla mnie.
- Kup go- szepnął Louis - Będą tu dobre imprezy.
Zaśmiałem się cicho. Po obejrzeniu całego domu zgodziłem się na kupno i podpisałem umowę. Koleś powiedział, że już jutro możemy się wprowadzać. Podałem męszczyźnie rękę i razem z Louisem odjechaliśmy.
- Lou odwieźć się do domu? - spytałem.
- A mógłbyś do Eleanor?
- No, bo wiesz - zawahałem się - Umówiłem się z nią, ale nie tak na randkę, więc się nie denerwuj tylko chciałem zapytać o to, jak mogę zaimponować Amelii. Chciałbym do niej wrócić. W prawdzie jak się boisz o swoją dziewczynę to możesz jechać z nami.
- Jasne - powiedział - Pojadę.
Po około 5 minutach byliśmy pod domem dziewczyny Louisa. Uśmiechnięta brunetka wpakowała się do wozu i namiętnie pocałowała Louisa, a mi dała buziaka w policzka.
- W prawdzie Malik, myślałam że będziemy sami - skomentowała w żartobliwy sposób El.
- Ja też myślałem. - przyznałem z takim samym charakterem.
- Przy nim nie będzie mogło wydarzyć się nic więcej.
Kątek oka uważnie przyglądałem się Lou, który nie wydawał się zadowolony słowami swojej dziewczyny. El nie wytrzymała i wybuchła śmiechem, ze względu na minę swojego chłopaka.
- Żartowałam - wydusiła z siebie i pocałowała policzek. - To gdzie jedziemy?
- Do restauracji. - odpowiedziałem jej.
- Której?
- Em - zawahałem się.
- Oj Malik - Lou pokręcił głową. - Widzę, że nie znasz restauracji. Nie bywasz w nich prawda?
- Nie - wyznałem. - Znacie jakieś?
- Wiele. Jedziemy do "Resto Baru" - rozkazała. Eleanor.
- Tą znam - powiedziałem.
Resto był nie daleko od tej ulicy, na której byliśmy. Zjechałem w parę zakrętów i wjechaliśmy na parking restauracji. Przebraliśmy się, by fani nas nie zauważyli. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy jednym stoliku. Nie wiedziałem czemu, ale miałam wrażenie, że zaraz przyjdzie Mia i odbierze od nas zamówienie z resztą jak kiedyś. Po chwili podeszła do nas znajoma mi szatynka.
- Dzień dobry, co podać? - spytała.
- Poproszę wodę gazowaną - powiedziała Eleanor.
- Ja colę z kostkami lodu - poprosił Louis. - I słomkę do tego.
- A ja sprite - odezwałem się.
- Zayn? Louis? - kelnerka zdziwiła- Wyglądacie jakoś inaczej, a po za tym chciałabym autograf, dacie mi?
- Jasne - dała nam kartki i długopisy.
Podpisaliśmy się, a ona zwinnie zabrała biały papier z rąk mojego przyjaciela.
- Po za tym Maliczku, zawsze możesz zadzwoń - mrugnęła i odeszła.
- Okej, jaką miałeś ważną sprawę do mnie? - spytała El. - Zgaduje, że jest ona związana z Amelią, ale od razu mówię, że nie mam z nią kontaktu.
- Zmieniła numer - wtrącił Lou. - Daj telefon, wpiszę Ci jej nowy.
- Chodzi o to, że jedziemy jutro do Nowego Yorku, na jej występ i chciałbym zrobić dla niej coś, aby do mnie wróciła. Masz jakiś pomysł?
- Zabierzecie mnie? - zapytała zmieniając temat - Zawsze chciałam tam polecieć.
- Tak, tak - zgodziłem się - Co mogę zrobić?
- Modlić się. Nie umiem Ci pomóc, bo to ty znasz Mię i wiesz jaka jest. Ja nie znam jej za dobrze. Malik, nie każda dziewczyna jest taka sama i każda lubi coś innego. Mogę poradzić Ci tylko, żebyś kupił jej różę i zorganizował kolację, ale niczego nie obiecuję, bo nie wiem co ona lubi.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się.
Do naszego stolika podeszła kelnerka wraz z Naomi. Szatynka postawiła nasze zamówienie na stole i odeszła. Natomiast koleżanka Mii została.
- Wiecie coś o Mii? - spytała z troska w głosie - Nie odbiera telefonów, i dawno z nią nie rozmawiałam.
- Jak nas poznałaś? - zdziwił się Lou. - A tak Mia zmieniła numer.
- Oj za słabe przebrania - machnęła rękę - A dacie jej nowy?
Masz. Louis podał jej małą karteczkę, na której widniał numer.
- Dzięki - powiedziała i odeszła.
Potem w trójkę rozmawialiśmy o wszystkim, ale o niczym. Dużo się śmieliśmy, nawet nie zauważyłem, że jest już 20. Wstałem od stołu przyjaciół.
- Ej, ja muszę już iść podwieźć was do domu? - spytałem.
- Nie dzięki, przejdziemy się. To widzimy się jutro na lotnisku - pożegnał się.
Opuściłem lokal i pobiegłem do swojego auta, odpaliłem go i z piskiem opon odjechałem. Zaparkowałem w garażu ojca i wszedłem do domu. Rodzice siedzieli w salonie oglądając film. Nie wiem jaki, bo pierwszy raz w życiu go widziałem.
- Przepraszam, ale nie zdążyłem na kolację - rzuciłem w stronę mojej rodzicielki
Pognałem do swojego pokoju. Wziąłem długi i odprężający prysznic. Ubrałem się w swoją ciepłą piżamę i wskoczyłem do łóżka.
- Kurwa - przeklnąłem cicho.
Wstałem i wybiegłem na korytarz zwołując rodzinę na dół. Rodziców nie musiałem, bo siedzieli w salonie. Zabrałem tacie pilota i wyłączyłem TV. Rękę wskazałem moim siostrą, aby zajęły miejsca. Wszyscy byli zdziwieni takim zwołaniem.
- Jutro wyjeżdżam, a mam dla Was niespodziankę, tylko że niestety nie będę mógł jej wam jutro pokazać - zacząłem a cała rodzina czekała w niecierpliwości, co mam zamiar ogłosić. - Pojedziecie jutro pod adres, który zostawiłem w kuchni, na blacie. Będzie tam koleś, który wszystko wam wyjaśni. Mam nadzieję, że niespodzianka się spodoba.
- A co to takiego? - dopytywała najmłodsza z moich sióstr.
- Jak Zayn Ci powie, to nie będzie już niespodzianka - pouczyła ją Walihya.
- Dziękuję siostrzyczko - pocałowałem ją w czoło i poszedłem do góry.
Szybko zasnąłem. Nie mogłem doczekać się, zobaczenia Mii.
--------------------------------
I co? Może być?? Wiem, że trochę nudny.
Przepraszam, ale akcja będzie działa się później obiecuję <3
3 kom= next <3
I co? Może być?? Wiem, że trochę nudny.
Przepraszam, ale akcja będzie działa się później obiecuję <3
3 kom= next <3
Cudo *o*
OdpowiedzUsuńNext <3
OdpowiedzUsuńBoooski <3
OdpowiedzUsuń