czwartek, 31 lipca 2014

30. 'Impreza...'

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem. Ważne!!
 
Kilka dni później

Święta jak się okazało wszyscy spędzili super. Impreza moja i Louisa miała rozpocząć się o 21. Nie chcieliśmy robić jej zbyt wcześnie, bo jak uznaliśmy miała być to impreza nocna. Była dopiero 12, a ja nie wiedziałam co z sobą zrobić. Nie mogłam przestać z powrotem myśleć o studiach, o odwyku i o Perrie i jej paczce. Nie wiem czemu te wspomnienia wróciły. Chciałam tylko zapomnieć, czy to tak wiele? No najwidoczniej tak...Zrobiłam sobie kakao i usiadłam na sofie włączając TV. Trafiłam na wywiad z Justinem Bieberem, ale nie chciało mi się specjalnie go oglądać, więc leciałam dalej.
- Hej kochanie! - za plecami usłyszałam głos swojego chłopaka.
- Hej - przywitałam się rzucając się mu na szyję. 
Zayn złączył nasze usta w pocałunku. Nie mogłam uwierzyć, że znowu z nim jestem! Fajnie było zobaczyć znowu stare miasto i przyjaciół. Usiedliśmy z Malikiem na kanapie. To znaczy on usiadł, a ja usiadłam na jego kolanach. Patrzyliśmy się na siebie, a ja powoli tonęłam w jego miodowych tęczówkach. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam ponownie. Chwila była cudowna gdyby nie Niall: 
- Yhgh - chrząknął. - Zrobicie miejsce? 
- Nie - odparł szybko Malik. 
Blondyn zrobił obrażoną minę i się wycofał. Spojrzałam na Zayna lekkim gniewem, ale on załagodził go wracając do całowania. Pierwsze co to zaczął ściągać mój szary sweterek z moich pleców. A ja z niego czarną marynarkę. 
- Woho - znów ktoś nam przerwał. - Jak macie się rozbierać, to zróbcie to na górze, bo inaczej się przyłącze - zażartował Styles, na co w trójkę wybuchneliśmy śmiechem. Spojrzałam na wiszący nad telewizorem zegarek i zobaczyłam 13. Momentalnie przypomniałam sobie o spotkaniu z rodzicami. Odepchnęłam od siebie Zayna i wstałam. 
- Sorry kochanie, ale muszę iść. 
Szybko wbiegłam na górę ubierając na siebie szarą bluzkę z napisem "LUCKY" i spodnie sięgające mi do kostek, a na nogi założyłam swoje czerwone air maxy. Nie miałam czasu, na zrobienie makijażu, ale i tak chyba wolałam naturalny wygląd. Zabrałam Malikowi kluczyki od auta i pojechałam do rodziców. 
- Hej mamo - podeszłam do kobiety pracującej w ogrodzie.
- Ooo witaj słoneczko. 
- Chciałam zabrać Gaba. Wiem, że chcieliście z mną porozmawiać, ale wolę chyba jednak go zabrać. 
- Oczywiście, że możesz go zabrać, a rozmowa może poczekać. 
- A to coś ważnego. 
- Hm nie zupełnie. Możesz iść po brata. 
Pokiwałam kłową i poszłam na górę do pokoju brata. Nie miałam zamiaru zabierać go do wesołego miasteczka tylko na kręgle, bo dawno nie byłam, a chłopak chciał iść, ale nie miał z kim. Weszłam do jego pokoju, grał sobie właśnie na komputerze.
- O Mia - oderwał wzrok gdy zobaczył, że ktoś wszedł do jego pokoju. - Jeśli przyszłaś porozmawiać o wyjeździe, to na nic bo i tak nigdzie nie jadę. 
- Jakim wyjeździe? 
- Do Hiszpanii. Wolę zostać tu i nie chcę nigdzie jechać. 
- Gabe nie po to tu przyszłam - oznajmiłam - Ale teraz musisz chwilę poczekać. 
Zbiegłam na dół do kuchni, gdzie obecnie znajdowali się moi zastępczy rodzice. Weszłam przez próg do pomieszczenia, oparłam się bokiem o ścianę składając ręce na piersiach w oczekiwaniu, że zrozumieją mój przekaz popatrzyłam na nich pytająco marszcząc przy tym brwi.
- Tak słoneczko czy coś się stało? - zapytał w końcu tata. 
- To wy mi powiedzcie! - rozkazałam. 
Tym razem to oni zmarszczyli brwi i popatrzyli pytająco. Byłam pewna, że wiedzą o czym mówię, tylko nie chcą mi powiedzieć. Mój ojciec wziął do ręki kubek z kawą i otworzył usta by coś powiedzieć, ale mama była szybsza: 
- Dowiemy się wreszcie, dlaczego jesteś na nas zła? 
Dalej stałam tak jak na początku, przewracając oczyma na każdą stronę. Popatrzyłam na tatę, który uśmiechnął się pod nosem. 
- Czyli Gabe Ci już powiedział? - zabrał głos.
- Tak - pokiwałam twierdząco głową - Dlaczego wyjeżdżacie?
- Od ostatnich przygód zdecydowaliśmy, że tak będzie lepiej. Jesteś już dorosła i wiemy, że sobie poradzisz, bo jesteś również silna. Od zawsze chcieliśmy mieszkać w Hiszpanii, ale nie chcieliśmy Cię zabierać, bo Anglia była Twoim miejscem. Nie chcieliśmy Cię z tąd zabierać.
- Mogliście chociaż powiedzieć, że wyjeżdżacie.
- To o tym chcieliśmy porozmawiać - poinformowała mnie mama.
- A co na to Gabe? - spytałam - Twierdzi, że nie chce jechać.
- Tylko tak mówi, przekonamy go.
- Dobra, jak chcecie - rzekłam - Gabe!
Chłopak momentalnie pojawił się na dole. Złapałam go za rękę i wyszliśmy z domu. Wpakowaliśmy się do auta i odjechaliśmy.

*****
Kilka godzin później

Mój brat był bardzo zadowolony z tego, że zabrałam go na kręgielnie. Mieliśmy jechać jeszcze na lody, ale zadzwoniła Melisa i chciała porozmawiać. Odwiozłam więc brata, a sama pojechałam na spotkanie do Resto Baru. Przy jednym ze stolików zauważyłam Mel. Podeszłam i usiadłam na przeciwko jej. 
- Co było takie pilne, że chciałaś mnie widzieć? - zapytała zawieszając torebkę na krześle. 
- Chciałam porozmawiać. Wiesz, że zawsze chciałam zostać modelką. 
- Ale jesteś psychologiem - przypomniałam. - Sorry kontynuuj! 
- No właśnie. Dostałam propozycję pracy w modelingu. 
- Ooo to cudownie, gratulację - przytuliłam przyjaciółkę. 
- Muszę wyjechać 1 stycznia. 
- Wyjechać? - posmutniałam. - Gdzie? 
- Do Kanady. 
- Na ile? 
- Jeśli dostanę tam pracę to na długo, jeśli nie to po dwóch miesiącach się widzimy. 
- Mhm w porządku, ale będziesz dziś na urodzinach moich i Lou? 
- To oczywiste. Nie chciałabym przegapić takiej imprezy. 
Rozmawiałyśmy tak chwilę, a chwila minęła o 18. Obie pożegnałyśmy się i wsiadając do swoich aut odjechałyśmy. Wprowadziłam samochód Malika do garażu i poszłam schodami do domu. Przebrałam się, umyłam ręce i poszłam do kuchni pomóc dziewczynom w przygotowaniach. 
- Trochę się spóźniłaś - skomentowała moja siostra. 
- Tak wiem. 
- Później nie mogłaś? - dodała i zniknęła gdzieś za drzwiami. 
- Co ją ugryzło? - rzuciłam w stronę dziewczyn. 
Wzruszyły ramionami i zajęły się przygotowaniami. Courtney zabrała mnie do garażu po alkohol. Zeszłyśmy na dół i wzięłyśmy skrzynki z alkoholem, ale Cou zatrzymała się i usiadła na jednej z szafek. 
- Trzeba to zanieść - powiedziałam. 
Zauważyłam, że dziewczyna zaczęła bujać w obłokach trzymając w rękach swój telefon, wzięłam go i przeczytałam s-mesa od jakiegoś Edwarda. "Jesteś dla mnie jak powietrze. Potrzebuję Cię xx". Dziewczyna ocknęła się i zabrała mi swój telefon. 
- Nie znasz przysłowia "Co nie twoje to nie ruszaj"? - uśmiechnęła się. - Chodź zanieść skrzynki.
Zdziwiłam się zachowaniem Cou, ale bardziej interesowało mnie kim do cholery jest ten Edward? Poszłam za dziewczyną. Odstawiłyśmy alkohol na stole. Potem wzięłam się z Louisem za ogarnianie muzyki. Zgrywaliśmy na pendriva różne hity. Niall załatwił nam głośniki i jedzenie. Dochodziła 19:30. A dziewczyny nadal szykowały koreczki. Mieliśmy duży ogród i tam chcieliśmy zrobić całą imprezę.
- Ile właściwie ma być gości? - spytaliśmy razem z Tomlinsonem.
- 125 - odezwał się Malik, który nie wiadomo skąd się wziął.
- Skąd to wiesz? I gdzie byłeś? Skąd taka suma?
- Ochroniarz mi powiedział.
- A odpowiesz na drugie pytanie? - spytałam.
- Aaa byłem załatwić coś związanego z waszą imprezą i czeka was niezła niespodzianka. A na trzecie odpowiedzcie sobie sami. 
Usiadłam na kolanach Zayna i ucałowałam jego słodkie usta. A na zegarku pojawiła się 20:00 zawołałam dziewczyny i poszłyśmy się szykować. Wybrałyśmy sukienki:
Eleanor to:

Danielle to:

Courtney to: 

Tracy to:

Ja to:

Chłopaki:



Uczesałyśmy się nawzajem i pomalowałyśmy. Akurat byliśmy gotowe o 20:55, a goście już zaczęli się zbierać. Przywitałam się z każdym i to samo zrobił Louis. Na urodzinach pojawiły się również Destiny i Alex. Mimo, że nie znał Louisa to mu również podarowały prezent. Na urodzinach pojawiły się również siostry Lou i Liama, oraz brat Nialla i siostry Zayna no i siostra Harrego miło, że wpadli.
- Hej Louis! - zobaczyłam sylwetkę Kelly. - I Hej Mia! Wszystkiego najlepszego!
Dała nam do rąk pudełeczka. Odłożyliśmy je na stos prezentów i wróciliśmy do reszty gości. DJ zapodał kolejny kawałek, a ludzie tańczyli. Już od około godziny Zayn tańczył z Kelly, to było jak dla mnie dziwne, no bo oni byli razem, ale już nie są i nie słyszałam żeby się pogodzili. No faktem jest to, że spędzili razem święta, a ja wypijałam 5 drinka.
- Co za dużo to nie zdrowo - Lou wyrwał mi kieliszek z alkoholem.
- Oddaj! - rozkazałam.
- Chyba śnisz, że dam Ci wypić dalej. Będziesz pijana.
- Chyba raz mogę się zabawić i popić.
- Ale odpocznij chwilę od alkoholu.
Lou odszedł, ale za to przy moim boku pojawił się Malik.
- Zatańczysz? - zapytał.
- A co Kelly Ci się znudziła?
- Co? - zaśmiał się - Jesteś zazdrosna?
- Nie - skłamałam, ale nie wyszło mi to najlepiej - Czego się dziwisz? Znam Kelly i jest puszczalska, a ty to każdą być przeleciał!
Czy ja to powiedziałam głośno?
- Nie mów tak! Kocham tylko Ciebie - przytulił mnie i pocałował moje czoło - Naprawdę.
Westchnęłam i chwyciłam rękę Zayn prowadząc go na parkiet. Niespodzianką Malika okazał się koncert Cheryl Cole, który wypadł naprawdę świetni i wszyscy dobrze się bawili przy jej piosenkach. Impreza zaczęła robić się ciekawsza, ponieważ wszyscy byli już napici włącznie ze mnę i odprawiali niezłe głupoty. Jedyny Liam, nie pił. Z jednej strony to chyba dobrze, bo wszystkich tak jakby miał na oku, więc nic złego nie mogło się stać. Dochodziła już 00:00 a my wciąż mieliśmy głośną muzykę. Niczym się nie przejmowaliśmy, bawiliśmy się do upadłego. Niektórzy skakali do basenu, chlapiąc przy tym innych, ale Ci co już byli mokrzy dołączali do nich, a więc basen był pełen ludzi. A woda wystryskiwała na kafelki. Niektórzy bawili się trochę inaczej.
 

Mimo wszystko świetnie bawiliśmy się, albo takie odniosłam wrażenie. Po chwili poczułam zimne ręce na swojej talii. Z początku myślałam, że to Zayn, ale gdy się odwróciłam się zobaczyłam Louisa. Chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie powodując, że czułam jego oddech na swoim karku. Spojrzałam w jego niebieskie oczy i po prostu zapomniałam o tym, że to nie jest Zayn. On odwzajemnił pocałunek, który z chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Wskoczyłam na jego ręce zaplątując go nogami wokół jego talii. Trzymał swoje ręce nisko na moim karku, a ja swoimi objęłam jego twarz.
 



Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie wiem jak mogłam zdradzać Zayna, ale w tamtej chwili nawet nie wiedziałam co robię. Byłam pijana. W moich żyłach płyną sam alkohol. Louis wszedł ze mną do domu i położył na kanapie siadając obok mnie. Odwróciłam się w jego stronę, a w jego oczach zobaczyłam pragnienie, w moich oczach można było zobaczyć to samo. Louis wziął mnie na ręce, a później poczułam, że idziemy w górę. Nie myliłam się, bo szliśmy po schodach. Lou zamknął drzwi na klucz i położył mnie na łóżku. Nachylając się nade mną całował moje usta. 
- Kocham Cię - szepnął mi do ucha. 
- To to udowodnij - zachichotałam.
Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i znów zaczął całować moje usta. W jednej chwili jego ręce znalazły się pod moją bluzką, która chwilę później wylądowała na ziemi, a koło niej bluzka bruneta. Swoimi rękami dotarł do zapinki mojego stanika i zsunął go ze mnie. To samo zrobił ze spodniami. Leżałam przed nim w samej bieliźnie, a chłopak miał na sobie jeszcze spodnie. Pomogłam mu je ściągnąć i rzuciłam je na podłogę. 
Potem oboje pozbyliśmy się bielizny. A później doszło do stosunku...

******
Kolejnego dnia. 

Obudziłam się ogromnym bólem głowy. Nic nie pamiętałam. Odwróciłam się i obok siebie zobaczyłam Louisa. Pierwszą moją myśl było "Co on do cholery robi w moim łóżku?" Nie długą chwilę potem zorientowałam się, że jestem naga i nagle wszystko mi się przypomniało, nie wiem jak, ale przypomniało mi się. Zayn i Kelly, Impreza, Alkohol, Dłonie Louisa na mojej talii, jego oczy, pocałunek, pokój...
- O kurwa! - krzyknęłam. 

-------------------------------

Na początek chcę podziękować wszystkim moim czytelnikom i osobom, które komentowały rozdziały, a tym samym sprawiały mi przyjemność i motywowały do dalszej pracy. Bardzo podobało mi się prowadzenie tego blogga, dlatego też nie mam zamiaru zrezygnować. Jestem wdzięczna tylu wyświetleniom! Naprawdę ogromne DZIĘKUJĘ! Nie wiem jak będę mogła się odwdzięczyć!...Blogg to ogromna odpowiedzialność, ale myślę, że z tą odpowiedzialnością dałam sobie radę i nie zawaliłam :) Jestem wdzięczna każdemu komentarzowi i wejściowi na moim bloggu. Pozdrawiam najmocniej! I życzę miłej reszty wakacji x 
PS Jak pojawi się kolejna część informacja pojawi się natychmiast na tym bloggu <3

czwartek, 24 lipca 2014

29. '...Ty również Rose...'

W centrum handlowych spędziliśmy około 5 godzin, a jak już wracałyśmy zgłodniałyśmy trochę, więc zaszyłyśmy do Resto Baru. Pomieszczenie nabrało już atmosferę świąteczną. Usiadłyśmy przy jednym z stolików. Rozebrałyśmy kurtki i po chwili podeszła do nas Naomi.
- O hej Omi - przywitałam dziewczynę.
- Witaj Mia. Co tam u Ciebie?
- A w porządku, ty nadal tu pracujesz?
- Tak. - odpowiedziała. - Niestety. Co podać?
- Poproszę główne dani obiadowe i soczek pomarańczowy. - poprosiłam.
- Ja poproszę to samo Co Mia - odezwały się razem Dan i El.
- Hm... - Cou jeszcze przeglądała menu - Ja poproszę zupę.
- Czy to wszystko? - spytała moja koleżanka.
- Tak - powiedziałam.
Kelnerka odeszła, a my zaczęłyśmy rozmawiać o świętach. Ja idę do moich zastępczych rodziców. El i Dan jadą do Londynu, a Cou jedzie do siostry w Doncaster, z którą od wczoraj utrzymuje znowu kontakt. Po chwili nasze zamówienie przyszło, a po 20 minutach wszystko zjedliśmy. Ubrałyśmy kurtki, podziękowałyśmy i wyszłyśmy z lokalu. Pojechałyśmy do mojego domu, bo tam prawdopodobnie są wszyscy, no i się nie myliłyśmy. Wchodząc na podwórko mojego domu dostrzegłyśmy auta chłopaków.
- Już jesteśmy! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza.
Popatrzyłam na dziewczyny, które tylko wzruszyły ramionami. Poszłam do kuchni i zaczęłam rozpakowywać zakupy, dziewczyn nie było bo poszły do góry się przebrać. W pewnym momencie odwróciłam się, bo usłyszałam kroki, ale to była tylko podpucha, bo dostałam mąką w twarz! Odwróciłam się z powrotem i wyciągnęłam z szafki opakowanie z mąką i pobiegłam za osobą, która mnie osypała, a mianowicie za Niallem.
- Horan, dopadę Cię! - krzyknęłam wbiegając po schodach.
- Eh, kochanie. Coś masz na twarzy - zakpił Malik.
Uśmiechnęłam się i wzięłam w rękę trochę mąki i sypnęłam w chłopaka.
- Oj, teraz ty też coś masz! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać w górę.
Potykałam się o schody, ale mimo wszystko uciekłam do swojego pokoju. Poszłam do łazienki umyć twarz z mąki, a przy okazji się przebrać. Ubrałam się w bluzkę w paski 3/4, jeansowe spodnie, a do tego buty, które kupiłam we Włoszech.Wyszłam z łazienki, a na moim łóżku siedziała Cou.
- Courtney - zaczęłam, siadając obok czerwonowłosej.
- Amelia, ja zaraz jadę i przyszłam tylko się pożegnać - powiedziała i przytuliła mnie.
- Ale na urodzinach będziesz?
- No, jak mogłabym na nich nie być.
Usłyszałyśmy trąbienie taksówki.
- No to ja lecę, wesołych świąt i widzimy się za kilka dni! - powiedziała wręczając mi do ręki podarunek.
- A prezent otwórz jutro.
- Ty też - dałam jej prezent.
- Jutro - przypomniała. 
Pokiwałam głową i usiadłam na swoim łóżku, obczajając pudełeczko, ale do mojego pokoju wszedł Lou. I zajął miejsce obok mnie.
- O której jutro idziesz do rodziców? - zainteresował się.
- Około 16, żeby pomóc mamie, a co?
- Nie tak pytam. - powiedział. - Masz i otwórz jutro. - dał mi kwadratowe pudełeczko.
- Dzięki, ty też masz. - sięgnęłam pod łóżko wyciągając prezencik dla przyjaciela.
- Dziękuję.

*****
(Courtney) 

Pożegnałam się z przyjaciółmi Mii i wsiadłam do żółtej taksówki. Jechałam z ponad dwie godziny. Z czego 30 minut szukałam domu swojej siostry. Czyli zanim dojechałam była gdzieś dopiero o 18:30. Zapukałam do brązowych drzwi domu, który prawdopodobnie miał być domem Rose.
- Courtney? - w drzwiach pojawiła się zdziwiona twarz mojej siostry. - Zmieniłaś się.
- Ty również Rose - powiedziałam przytulając się do kobiety.
- Wejdź - zaprosiła mnie.
Wciągnęłam za sobą walizkę, a Rose prowadziła mnie przez długi korytarz do jakiegoś pomieszczenia. Miałam nadzieję, że do mojego pokoju, bo chciałam już iść spać. Ale jak to mówią "Nadzieja matką głupich", bo zamiast znaleźć się w pokoju znalazłam się w salonie, a na kanapie siedział jakiś facet i jakiś chłopak, a na jego kolanach siedziała mała dziewczynka.
Merry
- Ney - Ney? Nikt tak do mnie od dawna nie mówił - To jest Rob, mój narzeczony - przedstawiła starszego chłopaka - A to jest Edward - wskazała na młodszego chłopaka - To jest brat Roba, a ta mała dziewczynka to moja córeczka Merry. -No fajnie jestem ciocią i nawet o tym nie wiedziałam. No, ale nie miałam jak się dowiedzieć skoro Rose i ja nie utrzymywaliśmy z sobą kontaktów. - A to jest Courtney, moja siostra - przedstawiła mnie.
Jej córeczka szybko zeskoczyła z kolan Edwarda i przytuliła się do moich nóg. Umilało mi to, bo bardzo lubię małe dzieci, a Merry była bardzo słodziutka.
- Pokażesz mi mój pokój? - spytałam Rose.
- Ja! - krzyknęłam mała.
- Merry Ci pokaże.
Chwyciłam dziewczynę za rączkę i szłam na krokiem rudowłosej, ciągnąc za sobą fioletową walizkę. Zaprowadziła mnie do pokoju, który był duży i przestronny i zawierał w sobie duże łóżko, szafę i biurko. Usiadłam na łóżko i spojrzałam na małą.
- Jesteś baldzo ładna - usiadła obok mnie. - Jak mama.
- Dziękuję - powiedziałam w jej stronę - Ty również jesteś śliczna.
- Nie.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo koleżanki nie chcą się z mną bawić.
- Czemu tak mówisz?
- Bo mam pomarańczowo włosy.
- Co? Kto Ci powiedział, że z powodu włosów?
- Edward - spojrzała w stronę drzwi i od razu skłoniła głowę.
Spojrzałam na ich próg, stał tam Ed.
- Co ty dziecku za głupoty gadasz? - wstałam podchodząc do chłopaka.
- Samą prawdę.
- Mhm. Właśnie słyszałam tą twoją "prawdę" - dodałam do ostatniego słowa ruchy paców.
- Nie pyskuj - syknął.
- Bo co mi zrobisz?
Złapał za nadgarstki i mocno je ścisnął. Jęknęłam z bólu, a do tego przyciągnął mnie do siebie.
- Nie chcesz się dowiedzieć.
Odwrócił się, a ja pokazał mu środkowy palec krzycząc za nim:
- DUPEK!

-------------------------------------------
Siemeczka! Za nami już 29 rozdział! <3 
Wkrótce 30. ;)) Jak podoba wam się rozdział?? 

PS Rozdział 30, będzie ostatnim tej części :* 

środa, 23 lipca 2014

4 YEARS

Witam wszystkich. Dzisiaj mijają 4 lata od powstania One Direction <3 Ten czas tak szybko zleciał...Nasi chłopcy już od 4 lat są braćmi a my rodziną! Bardzo się cieszę, że mogę należeć do tego fandomu, bo jesteście najlepszą rodziną na świecie ;) 

Chłopcy w X-Factorze: 
 
 Chłopcy 2014:


Przez te 4 lata życie nasze i naszych idoli się zmieniło, to oni nauczyli nas wierzyć w siebie i podążać za marzeniami. Są dla nas bardzo ważni i pewnie zawsze będą.
Z okazji 4 lat mam dla was imagify:

1#
Chłopaki: [T.I] kto jest najzabawniejszy?
Ty: Em...Louis?
Lou:



2#
Harry: [T.I] umówisz się z mną?
Ty: Możliwe.
Harry:






3#
Ty: Niall idę dziś na randkę z Harrym.
Niall:





4#
Ty: Liam musisz zjeść zupę łyżką, albo dzisiaj nie idziemy do kina.
Liam:



5#
Zayn ćwiczy na misiu jak wyznać Ci miłość





Kolejny jest spam zdjęciami 1D, ale takich z tekstem...Niektóre są już stare i możecie je znać <33












Przepraszam fanów The Wanted (przy ostatnim zdjęciu). Mam dla was jeszcze wierszyki o 1D <3 
1#
Jak chcesz bawić się na fula,
włącz what Makes You Beautiful'a
Gdy sie nudzisz całe dnie,
na ich koncert udaj sie
Krzyki, piski, i fanfary,
gdy na scene wchodzi Harry
Niall dumnie sobie kroczy,
wyżej niego nie podskoczysz
Liam musi być poważny,
Daddy też jest przecież ważny
Ta fryzura odlotowa,
Zayn lusterko swoje chowa
Louis marchew trzyma w dłoni
czy to są na prawdę oni
To chłopaki! jest ich five!
zaśpiewają Up All Night
Wstrzymaj oddech, chwila ciszy
zaraz głos ich wnet usłyszysz
''One Direction'' wykrzykują
Polskie fanki ich stratują
transparenty odsłaniamy
my na prawde ich kochamy
tłum fanek już ich zagłuszył,
od tych pisków bolą uszy
Uwielbiamy One Direction
no bo kto jest od nich lepszy
tu jest moje eldorado
tylko niech tutaj przyjadą
takie jest moje marzenie
''Jeden De'' na polskiej scenie ♥ 


2#
Siekiera, motyka czerne morze,
Chłopcy byli w x-factorze,

Siekiera, motyka śliczne twarze,
Nasz Zayn lubi tatuaże.

Siekiera, motyka hoop do teczki
Nasz Hazza ma słit dołeczki.

Siekiera, motyka Kur* Mać
Harry lubi nago spać.

Siekiera, motyka stado mrówek
Zayn ma dużo bejsbolówek.

Siekiera, motyka zero podwyżek,
Liam Payne boi się łyżek.

Siekiera, motyka pół fistaszka,
Lou kocha swego ptaszka (że Kevina xd)

Siekiera, motyka niskie słupki
Łan Di mają seksi dupki.

Siekiera, motyka worków sześć
Nialler lubi dużo jeść.

Siekiera, motyka ale faza,
Harry ma przezwisko ''Hazza'' .

Siekiera, motyka słodkie toffie
Elka lubi ''Starbucks Coffee''.

Siekiera, motyka żaróweczki
Lou lubi marcheweczki.

Siekiera, motyka cztery kleszcze,
Ich piosenki są najlepsze.

Siekiera, motyka słodki pies,
ONE DIRECTION JEST THE BEST! 


PODSUMOWANIE: 
Jeszcze raz dziękuję, że mogę należeć do tak wspaniałej rodziny jaką jesteśmy! <3 I LOVE YOU VERY MUCH <3 Udanej 4 rocznicy!! 

 

wtorek, 22 lipca 2014

Libster Award

Zostałam nominowana do Libster Award przez http://fanfiction-fire.blogspot.com/.

LIBSTER AWARD
"Nominacje do Libster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

 Moje odpowiedzi:

1. Kto był twoim pierwszym idolem?
Moim pierwszym idolem, była Hannah Montana. (haha)
2. Jakie masz plany na przyszłość?
Obecnymi planami na przyszłość jest wyprowadzka do Anglii. Nie wiem, czy uda mi się wyjechać i zamieszkać właśnie tam, ale mam nadzieję, że tak.
3. Gdzie najchętniej być pojechał(a) na wymarzone wakacje?
Najlepiej gdzieś nad wodę. Morze, ocean. Ale również chętnie bym odwiedziła inne kraje tj; Hiszpania, Irlandia, Wielka Brytania czy też Chorwacja.
4. Jakbyś miał(a) wymyślić nazwę dla innej planety, jaka by była?
Zależy co by było na tej planecie...Nie zastanawiałam się nigdy nad takim pytaniem.
5. Jak często używasz wyobraźni?
Bardzo często <3
6. Dlaczego zaczęłaś/zacząłeś pisać?
Zaczęłam pisać, ponieważ pierwszy raz jak przeczytałam imagin, zastanawiałam się 'co by było gdybym ja taki napisała?'. Zastanawiałam się i zdecydowałam napisać jeden. Nie wyszedł mi najlepiej, ale spodobało mi się pisanie, no więc dlatego zaczęłam.
7. Odważyłabyś/odważyłbyś się kiedyś zmienić płeć?
Raczej nie. Podoba mi się tak jak jest!
8. Jaka była twoja ulubiona bajka w dzieciństwie, a jaka jest teraz?
Miałam bardzo dużo ulubionych bajek, ale najlepszymi to były chyba 'Myszka Miki', 'Król Maciuś I', 'Smerfy', 'Miś uszatek', 'Miś Paddington' itp. przeważnie dobranocki. A obecnie również lubię dużo bajek, ale już chyba bardziej filmów serialowych tj. 'Victoria znaczy zwycięstwo', 'Sam i Cat', 'I Carly' i 'Tajemnice domu Anubisa'.
9. Myślałaś(eś) kiedyś o napisaniu piosenki?
Tak, napisałam nawet kiedyś kilka z koleżanką i jedną sama.
10. Ile czasu masz zamiar pisać? 
Jak najdłużej...
11. Do jakich należysz fandomów? 
- DIRECTIONER
- SELENATOR
- ARIANATOR 
- VICTORIAN 
- BRAT
- 5SOS FAMILY
- POTTERHEADS

Moje pytania:

  1. Za co kochasz/lubisz One Direction? 
  2. Co robisz aby się rozerwać?
  3. Kim jest/są Twój/i idol/e?
  4. Co lubisz czytać? O ile w ogóle lubisz. 
  5. Ulubiony aktor/aktorka? 
  6. Gdybyś był/a reżyserem, o czym być nakręcił/a film? 
  7. Co chciałabyś wiedzieć na temat przyszłości?
  8. Jakie najlepsze wspomnienie masz z dzieciństwa? 
  9. Czy pieniądze są Ci potrzebne do szczęścia? 
  10. Jakie jest Twoje ulubione zwierzę? 
  11. Co o sobie sądzisz?


Ja nominuję: 

poniedziałek, 21 lipca 2014

28. '...Cieszyłam się, że wreszcie ich wszystkich zobaczę...'


2 miesiące później. 

Temu miejscu zawdzięczam bardzo dużo. Mimo, że już dziś wyjeżdżam to cieszę się, że tu byłam. Dzięki Cou i psychologowi przestałam ćpać i ostatnią paczkę po prostu oddałam. Zaprzyjaźniłam się bardziej z Alexis i Destiny. Billy i Tom również okazali się super. Danny też, ale nie miałam okazji za bardzo go poznać, więc nie mogę stwierdzić jaki jest naprawdę. 
- Mia idziesz? - spytała Courtney. 
- Tak. 
Pożegnałam się z psychologiem, który mi pomógł i wyszłam z budynku. Poczułam takie wolne powietrze. Złapałyśmy pierwszą lepszą taksówkę i odjechałyśmy na lotnisko. Odebrałyśmy bilety i wsiadłyśmy. Usiadłam koło Courtney, a Alex i Destiny obok siebie. Po 2,5 godzinach byliśmy na miejscu. Alex i Tini jechały do Londynu, a my do Bradford, więc się rozdzieliłyśmy. Obiecałyśmy sobie, że się odwiedzimy wkrótce i wsiadłyśmy do swoich taksówek. Po jakiejś godzinie dojechaliśmy do mojego miejsca zamieszkania. 
- Ja jadę dalej - powiedziała Cou. 
- Nie - przypomniała mi się jej historia. - Idziesz do mnie i koniec! 
Pociągnęłam ją za rękę i zapłaciłam taksówkarzowi. Weszłam do swojego mieszkania, a na kanapie zastałam Tracy oglądającą w samotności TV. Cicho podeszłam do niej i przytuliłam. Podskoczyła wystraszona i odwróciła się szybko.
- Witaj siostrzyczko! - krzyknęłam.
- No hej! - przytuliła mnie.
- A tak Courtney, będzie z nami mieszkała przez jakiś czas - poinformowałam bliźniaczkę.
- Wy jesteście identyczne - wydukała zaskoczona Cou.
- Tak. - stwierdziła Tracy - A po za tym ciocia z wujkiem zabrali Lily.
- Co? Dlaczego? - zdziwiłam się.
- No, bo dowiedzieli się, że byłaś na odwyku i stwierdzili, że jak wrócisz będziesz dawać jej zły przykład.
- Aha. - poczułam się winna. - Cou, pokaże Ci pokój. Chodź!
Zaprowadziłam Courtney do jej nowego pokoju i zapoznałam z całym domem. Poszłam do siebie pokoju i rozłożyłam się wkładając do szafy walizkę z ciuchami, której nie chciało mi się rozpakowywać, byłam zbyt zmęczona lotem, więc szybko zasnęłam.

***** 

Obudziłam się i zobaczyła postać, która siedziała plecami do mnie. Wiedziałam kto to. No cóż, ciężko było nie poznać swojego chłopaka. 
- Zayn! - krzyknęłam. 
Chłopak gwałtownie odwrócił się w moją stronę i przytulił mnie mocno. 
- Mia! Jak się spało? 
- A dobrze, która godzina. 
- 9:40 następnego dnia. 
- Wow trochę pospałam. 
- No - zgodził się z mną. - Za dwa dni są urodziny Louisa, ale on nie chce ich urządzać w wigilię. 
- To niech zrobi to w sylwestra - zaproponowałam. 
- Nie może, bo El wyjeżdża, więc robi je 28 grudnia, dasz radę przyjść? 
- Tak, tylko nie wiem co mu kupić - wstałam na równe nogi podchodząc do szafy. 
- Coś się znajdzie. 
Malik podszedł do mnie i przytulił od tyłu. Odwróciłam się i nasze usta zostały złączone. Jak zwykle ktoś musiał nam przeszkodzić.
- Zayn - powiedział Lou. Ale gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i podbiegł. - Mia!
Przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk. Cieszyłam się, że wreszcie ich wszystkich zobaczę. Zeszłam na dół jeszcze w ubraniach z podróży i zauważyłam siedzących na kanapie Horana, Stylesa i Liama.
- Chłopaki! - rzuciłam się na nich, witając się z każdym po kolei.
- Amelia! - krzyknęli chóralnie.
- Jak się cieszę, że znów was widzę - przyznałam.
Zeszłam z kanapy i usiadłam na szklanym stoliku. Zaczęliśmy rozmawiać, a po chwili i wygłupiać włączyliśmy muzykę i zaczęliśmy tańczyć:




Po chwili mojego tańca wszyscy wybuchnęli śmiechem. Przeszkodziło nam pukanie do drzwi. Pobiegłam jeszcze trochę rozbawiona otworzyć, a progu nich zobaczyłam Dan i El. Przytuliłam je obie mocno i zaprosiłam do środka.
- Tęskniłyśmy - powiedziały.
- Ja też.
- O witaj Louis - zaczęła Eleanor - Mówiłeś, że idziesz do Zayna.
- Poszedłem, ale Tracy zadzwoniła i powiedziała, że Mia wróciła, no więc przyjechaliśmy.
- O, ale do mnie to już nie mogłeś zadzwonić?
Po schodach zeszła właśnie Courtney.
- Hej - powiedziała zaspanym głosem.
- Kochani to jest Courtney...
- Cou - poprawiła mnie.
- Cou - poprawiłam się - A to jest Eleanor, Louis, Liam, Danielle, Harry, Niall no, a Zayna i Tracy znasz.
- Miło was poznać - stwierdziła.
- Ciebie też!
- Jesteście głodne? - spytał mój chłopak.
Pokiwałyśmy twierdząco głową, a Malik zaprosił wszystkich do kuchni. Razem z Louisem na chwilę zniknęli. Po 10 minutach przyszli i wszyscy wstali, a na rękach Louisa leżał tort (zdjęcie).
- Sto Lat, Sto Lat .... - śpiewali moi przyjaciele, a ja kompletnie zapomniałam, że dziś są moje urodziny.
Tort nie dość, że wyglądał apetycznie to jeszcze tak smakował.
- Dziękuję Wam, jesteście najlepsi na świecie - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Wiemy - odpowiedzieli chóralnie.
- I tacy skromni. - dodałam.
Dokończyliśmy jedzenie urodzinowego tortu i odeszliśmy od stołu. Szłam do góry, ale zostałam powstrzymana przez Zayna.
- To nie wszystko - ucałował mój policzek i złapał mnie za rękę prowadząc mnie na taras. Usiadłam na jednym z krzeseł zostając sama, bo Zayn znów gdzieś zniknął. Po chwili pojawił się z czymś w dłoniach. Nie wiedziałam co tam trzymał, ale gdy położył to na ziemii okazało się, że był to pies. Pies, o którym zawsze marzyłam. Był czarny w brązowe plamki, mały, rasy ratlerek.
- Kocham Cię - przytuliłam go i pocałowałam jego miękkie usta.
- Ja Ciebie też.
- Bardzo dziękuję, a to suczka czy pies? - zainteresowałam się.
- Suczka. - stwierdził.
- Jest tylko moja?
- Tak.
Pogłaskałam pieska, ale po chwili wzięłam do na ręce i wniosłam do środka.
- Jak ją nazwiesz? - spytał Zayn stojący obok mnie.
- Zia - uśmiechnęłam się szeroko - Jeszcze raz dziękuję.
- To połączenie...
- Wiem Zayn - przerwałam mu i pocałowałam jego słodkie usta.
- A i impreza Twoja urodzinowa, jest razem z moją. - powiedział Lou.

*****
Następnego dnia. 

Obudziłam się dosyć wcześnie, a to przez Zie, bo ciągnęła mnie swoimi 'kłami' za włosy. Podniosłam się i sprowadziłam pieska na dwór wypuszczając go na taras, zostawiłam drzwi otwarte i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i zjadłam gdy na zegarku pojawiła się godzina 9. Odłożyłam miskę do zmywarki i poszłam na górę ubrać się w coś do miasta gdyż miałam wybrać się z El, Dan i Cou na zakupy świąteczne. Wybrałam czerwoną bluzę i ciemne szare legginsy. Szybko przypomniałam sobie o zakupach z dziewczynami, które czekały już w moim salonie.
- Już jestem - powiedziałam schodząc z ostatniego schodka. Napisałam jeszcze szybko chłopakom karteczkę, że wyszłyśmy.

----------------------------------- 
Witam! <3 Jak się macie?? No i jak podobał wam
się ten rozdział. Jak wspominałam w poprzednim rozdziale, że zbliżamy się do końca. 
Ale to nie zupełny koniec opowieści, bo będzie druga część! 
4kom=next!

niedziela, 20 lipca 2014

27. '...Wybaczam.'

Obudziłam się około 11. Pospałam sobie trochę. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Zaraz...telefonu? Skąd on do cholery się wziął na mojej szafce. Podniosłam go do swojego ucha i jeszcze zaspana powiedziałam.
- Halo?
- O hej Mia, z tej strony Dan. Jak się masz?
- O siemka Danielle, a mam się chyba dobrze, a ty?
- Jest cudownie -stwierdziła. - Już dawno nie rozmawiałyśmy więc dlatego zadzwoniłam. Chłopaki nie chcą mi nic powiedzieć, prawdopodobnie nie jesteś już na uczelni.
- Nie - potwierdziłam jej słowa - Raczej jestem...
Zatrzymałam się.
- Powiedz - wyczuła moje wahania - Raczej się nie odwrócę.
- No właśnie nie wiem.
- Mów - rozkazała.
- Jestem na odwyku - powiedziałam.
- Czym sobie zasłużyłaś? - spytała.
- Narkotyki - powiedziałam ściszonym głosem. - Od dilera dostawałam na uczelni i mnie wysłali do Holywood na odwyk.
- Ooo, a radzisz sobie jakoś? - spytała zatroskanym głosem.
- Tak dzięki. I widzimy się już na święta.
- Wychodzisz?
- Najprawdopodobniej tak, ale wiesz muszę kończyć bo ktoś puka.
Rozłączyłam się i podeszłam otworzyć drzwi. W progu nich zauważyłam Malika z bukietem pełnych białych róż i promiennym uśmiechem na twarzy. Rzuciłam się na szyję chłopakowi.
- Jezu, jak ja za Tobą tęskniłam! - krzyknęłam.
- Ja za Tobą też.
Wpuściłam go do środka. Usiadł na łóżku Cou, a ja na swoim. Patrzeliśmy siebie w ciszy, ale Zayn przerwał ją i zaczął:
- Mia. Ja chciałem z Tobą porozmawiać.
 
 - Tak?
- Ja bardzo Cię kocham. Ale tak na poważnie. To z Perrie to nie było to. To ona mnie pocałowała, a właściwie to tylko musnęła moich ust, bo się odsunąłem, ja nie chciałem żeby to wyglądało jak wyglądało.
- Dobrze. Wybaczam.
- Serio? - zdziwił się.
- Tak! - rzuciłam się mu na szyję - Spróbujemy jeszcze raz?
- Jasne.
Spojrzał na mnie i pocałował. Chwila niezapomniana, a jednak szybko przerwana. Do pokoju weszła Cou. Stanęła w progu i uśmiechnęła się pod nosem.
- Em, sorry - powiedziała.
- Nie szkodzi.
Przenieśliśmy się na moje łóżko, a Courtney usiadła na swoim.
- Dzięki Cou - powiedziałam.
- Nie ma za co - posłała mi jeden z swoich szczerych uśmiechów - To wy znowu razem?
Pokiwaliśmy twierdząco głową.
- Gratuluję.
Wyszliśmy z Zaynem z pokoju. Spacerowaliśmy po korytarzach ośrodka, rozmawialiśmy, żartowaliśmy i śmieliśmy się, czyli dokładnie jak za dawnych lat. Jak byliśmy przyjaciółmi! Było tak cudownie, jak w niebie. Po drodze spotkaliśmy Tini (Destiny), Sidney, Alex, Bill'ego, Dann'ego i Toma. Poznałam ich ze sobą, porozmawialiśmy przez chwilę z każdym z nich, a później wróciliśmy do rozmawiania ze sobą. Czas minął jak szalony. Malik musiał już wracać, bo inaczej spóźniłby się na samolot. Pocałowałam chłopaka na pożegnanie i wróciłam do swojego pokoju, gdzie zastałam siedzącą na kanapie Alexis i Tinę.
- Elo dziewczyny - przywitałam się rzucając na swoje łóżko.
- Przystojny ten Twój chłopak - skomentowała Alex.
- Ale jest mój - wytknęłam jej dla żartów język.
- Dobra, dobra - Destiny się zaśmiała. - A to nie jest Zayn Malik z One Direction!
- Jest - odpowiedziała Cou - To dzięki Mii One Direction są zespołem.
- Naprawdę? - zdziwiły się obie.
Pokiwałam głową.
- Byłam przez kilka dni ich managerką, ale dostałam się na uczelnię i zrezygnowałam.
- Nie żałujesz rezygnacji i dostania się na uczelnię? W końcu to chyba na tej uczelni spróbowałaś pierwszy raz.
- Tak - skłamałam, w końcu wcześniej spróbowałam jak Carlos i Brad mnie porwali. Nie sądziłam, że to tak szybko uzależnia. I kiedy zobaczyłam, że Ci goście to sprzedają to po prostu chciałam to zażyć kolejny raz. Nie wiem co mnie napadło w kolejnych razach. - Kiedy wychodzicie?
- Tak jak wy - powiedziała Alex.
- To wracamy do Anglii jednym samolotem? - spytałam. - Wiem, że jeszcze dużo czasu, ale mogę już zarezerwować bilety.
- Jak? - zdziwiły się.
Wyciągnęłam laptopa i weszłam by zamówić bilety.
- Cztery? Czy Danny też leci??
- On wychodzi za kilka dni, więc raczej tylko cztery - powiedziała Tini.
Pokiwałam głową na znak zgody i skupiłam się na biletach.

-----------------------------------------
Joł! <3 Jak tam podoba się rozdział?
Wiem, że trochę krótki, ale zabrakło mi czasu!

I przepraszam, że nic się nie dzieje, ale już
nic szczególnego dziać się nie będzie. Bo przecież zbliżamy się do końca części! <3
4kom=next. 
Pozdrawiam :**

sobota, 19 lipca 2014

26. '...To było miłe z jej strony...'


Przez około 20 minut czekałam na przyjaciółkę. Chciałam włączyć laptopa i zajrzeć na TT, no ale jak? Co chwilę ktoś pukał do pokoju. Raz opiekunowie, a raz ludzie chcący nas poznać. To było bardzo dziwne z ich strony. I tak nie miałam zamiaru zostać tu przez dwa miesiące, chcę po prostu wrócić do domu, lub na uczelnię. Cou wyszła z łazienki i poszliśmy na "zajęcia z psychologii". Wchodząc do klasy poczułam smród. Taki smród, że masakra.
- Nie jesteś jedyna. Tak właśnie śmierdzą Twoje narkotyki - szepnęła mi przyjaciółka.
- Sama ćpasz, więc nie narzekaj - syknęłam.
Zrobiła dziwną minę i zajęła jedno z miejsc. Usiadłam obok niej, do klasy weszła jakaś kobieta, czyli jak się domyślałam była nią pani psycholog.

*****

Wróciłyśmy do pokoju. Miałam okropną potrzebę wciągnąć kokę, ale nie za bardzo mogłam, bo została mi tylko jedna paczuszka. Stres dotyczący narkotyków mógł zaspokoić papieros. Wyciągnęłam z walizki jednego i zaciągnęłam się. 
- Skąd ty to masz? - zapytała. - Wiesz, że nie powinnaś. 
- Noi, rzuć na luz. I tak nikt się nie dowie. 
- Ty chyba lubisz ryzykować. 
- Ryzyko to moje drugie imię. 
Cou zaśmiała się i rzuciła na swoje łóżko. Włączyła TV i akurat leciały wiadomości, moja przyjaciółka chciała przełączać, ale ją zatrzymałam.
- Zayn Malik z zespołu One Direction uszczęśliwił swoją rodzinę kupując im nowy dom! - mówiła reporterka -  Fanki bardzo chwalą czyn piosenkarza. Liam Payne również nie został dłużny rodzinie i zabrał swoją młodszą siostrę, wraz z swoją dziewczyną do pizzeri i na zakupy. Louis Tomlinson spędził ostatnie dni w Londynie z swoją słodką dziewczyną, natomiast Niall Horan jeszcze nie wrócił z uroczego wyjazdu. Plotki również donoszą, że Styles i Malik się pogodzili. 
Usiadłam na łóżku i dalej słuchałam reporterki, zaczęła coś tam mówić o mnie, ale do pokoju weszła jedna z pielęgniarek, wyłączyła nam telewizor i zawołała na obiad. Niechętnie opuściłyśmy pokój i poszłyśmy na dół zjeść. Była zupa, nie wiem jaka, ale była okropna. Podczas jedzenia podeszła do nas dziewczyna. 
- Hej jestem Destiny! - przywitała się.
Widziałam w tej dziewczynie od razu jak podeszła taką pewność siebie i...drugą mnie, no ale Tracy jest drugą mną, więc ona musi być trzecia!  Co? Nie mam pojęcia co ja mówię.
- Ja jestem Amelia, ale wolę Mia, a to jest Courtney. 
- Wolę Cou - moja przyjaciółka podała jej rękę. 
- Macie może ochotę zapalić? 
Pokiwałam głową, a Cou zrobiła to co ja. 
- To chodźcie - zawołała. 
Poszłyśmy za nią mijając na korytarzu kilku doktorów i pielęgniarek. Korytarz był długi, ale nie bałam się w porównaniu do Courtney. Doszliśmy do jakieś grupki ludzi.
- Elo - zawołała nowa koleżanka. -To są Cou i Mia. 
- Hej - powiedziałyśmy. 
- A to są: Billy, Tom, Alexis, Sidney i Danny. 
Usiadłyśmy na schodkach obok nich i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że wszyscy z nich uwielbiają taniec czyli tak jak ja i Courtney. Pokazali nam swoje układy i były naprawdę dobre. Sidney, Alex i Danny byli z Anglii, Billy z Włoch, a Tom z Ameryki. Podali nam fajkę i pożyczyli zapalniczkę, abyśmy mogły zapalić. Zaciągnęłam się po czym wypuściłam dym w górę. 
- Za co tu trafiłyście? - spytał nagle Tom. 
- Za narkotyki - odpowiedziała szybko Cou. - A wy?
- Też. 
- Macie może? - zainteresowałam się czując większą potrzebę niż wcześniej. 
Pokręcili przecząco głową.
- Niestety nie, a wy? 
- Nie, ale potrzebuję ich - wyznałam. 
- Myślę, że mogę Ci pomóc - powiedziała Destiny - Znam gościa z okolic, zadzwonię do niego w weekend i przyniesie, tylko trzeba zapłacić. 
- Jasne. To chyba oczywiste. 
Courtney wróciła do pokoju zostawiając mnie samą z nowymi znajomymi. Wiedziałam, że nie lubi tematu z narkotykami, ale to trochę dziwne w końcu sama trafiła tu za to i mogłaby przecież kupić od gościa. Pogadałam chwilę z nimi i wróciłam do siebie.
- Courtney co ty tak znikłaś? - zaczęłam. - Możesz też skorzystać z okazji. Jutro pogadam z Destiny i zamówi dla nas dwóch, trzeba tylko powiedzieć, a jak nie masz forsy to Ci załatwię w końcu dostałam nie małe stypendium. 
- Nie - stwierdziła - Nie chcę tych Twoich narkotyków! Trafiłam tu tylko dlatego, że nie chciałam abyś była tu sama! Słyszałam rozmowę i słyszałam, że chcą Cię wysłać na odwyk, więc zaryzykowałam i sama spróbowałam! Paczuszkę dał mi Cody. Ja naprawdę myślałam, że tu nie będziesz brała i będziesz taka jak na początku roku, nie nachalna i grzeczna.
Wyszła z pokoju. Nie wiem gdzie i dokąd, ale wyszła. Usiadłam na łóżku przeczesując do tyłu włosy oraz ocierając dłońmi o twarz. To co zrobiła dla mnie Courtney to było miłe z jej strony. Ale nie jest tak łatwo to rzucić! Próbuję zaspokajać tą potrzebę papierosami, ale nic z tego. Ja tego potrzebuję. Wyciągnęłam laptopa z walizki i weszłam na skype. Zayn był dostępny. Zadzwonił.
Z: Cześć kochanie! 

M: Hej, słyszałam, że pogodziłeś się z Stylesem. 
Z: Em, tak. 
M: Fajnie, no i słyszałam również, że kupiłeś dom rodzicom! Uroczy jesteś!
Z: Wiem, ale za to ja o Tobie nic nie słyszałem. Co tam? 
M: Ja chcę już z powrotem do domu, poznałam kilku znajomych. 
Z: Ja też chcę żebyś wróciła, a jak tam idzie Ci z kokainą. Żyjesz bez niej? 
M: Taa - skłamałam - Jest super! 
Z: Coś Ci Mia nie wierzę.  
M: Zayn, ja nie nie chcę brać. 
Z: To nie bierz! 
M: To nie takie proste, przestać!
Z: Dobra, pomogę Ci. Widzimy się jutro. 
M: Zaraz co? 
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo chłopak się rozłączył. Miałam oczekiwać odwiedzin?
-------------------------------------------------
Helo kochani! <3 Jak się macie??
Ja dobrze. A jak wam się rozdział podoba? Na razie nic
się nie dzieje...Więc trochę nudny! :/ Ale zbliżamy się do końca pierwszej części...Pozdrawiam :)
4kom=next <33

czwartek, 17 lipca 2014

25.'Kocham Cię jak wariat


Na miejsce przyjechaliśmy o 16. Budynek przedstawiał się nieźle, weszłyśmy za komisarzami do środka, ciągnąc za sobą walizki. Podeszłyśmy do recepcjonistki, która na oko wyglądała 35 - 40 lal, a ma na imię Carie. Policjanci wymienili z kobietą, parę zdań. Po nich brunetka podeszła do nas.
- Witajcie, jestem Carie - przedstawiła się, co oczywiście było jasną sprawą - Zaprowadzę, was do pokoju i zapoznam z wszelkimi zasadami.
Pokiwałyśmy nieśmiało głową i ruszyłyśmy za kobietą, wprowadziła nas na czwarte piętro i otworzyła drzwi z numerkiem 45. Weszłyśmy do środka i od razu poczułam się jak w więzieniu. Pokój nie była aż taki zły, ale jakoś dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie będę już robić tego co kocham, nie będę tańczyć. Spojrzałam na Cou, ale ona tylko wzruszyła ramionami i podeszła do jednego z łóżek.
- To moje! - krzyknęła szybko.
Kobieta, która nas przyprowadziła zabrała głos:
- Obecnie, będziecie mieszkać sobie tutaj przez dwa miesiące. Same zdecydujecie, czy zostaniecie na więcej, czy po dwóch miesiącach odejdziecie. Raz dziennie macie zajęcia z psychologiem, który będzie starał się wam pomóc rzucić ćpanie, palenie czy tam picie. Tutaj mamy dziesięć grup. Wy należycie do trzeciej. Tutaj zakazuje się również telefonów komórkowych, więc oddajcie proszę - podałyśmy do ręki swoje telefony. - Możecie dzwonić tylko w weekendy. Chodzicie ubrane jak chcecie. A jak się już pewnie domyślacie jest tutaj zakaz palenia i picia.
- Rozumiemy - uśmiechnęła się Courtney. - Nie mamy ze sobą ani alkoholu, ani narkotyków.
- Dobrze. Czy czegoś wam potrzeba?
- Mi! - odezwałam się szybko.
- Czego? - spytała uprzejmie kobieta.
- Mojego telefonu, mojego domu i moich przyjaciół - odpowiedziałam - A no i kokainy.
- Przykro mi, ale pani wymagania, będą niemożliwe do spełnienia.
- Dobrze, dziękuję. - podziękowała uprzejmie Cou.
Kobieta wyszła, a my zostałyśmy same w tych czterech ścianach. Nie wiedziałam co robić. Nudziło mi się potwornie. Nawet nie mogłam wejść na TT, bo baba zabrała mi telefon. Nagle przypomniało mi się, że w walizce mam laptopa. Sięgnęłam po urządzenie do torby i włączyłam. Od razu zajrzałam na Twittera. Zobaczyłam zdjęcie moje i Zayna"

I podpis:
"Kocham Cię jak wariat <3 xx"
Po zobaczeniu tego zdjęcia i opisu jaki nad nim widniał poczułam się kochana i dla kogoś ważna. Ja również kochałam Malika, ale nasz związek raczej nie byłby ponownie możliwy. Mimo to chciałam spróbować.
Do @Zayn_Maaalik: Ja też Cię kocham <3
Od @Zayn_Maaalik: Tęsknię ;**
Do @Zayn_Maaalik: Ja też. Skype?
Odpowiedź Zayna, była jasna. Chwilę po tym zadzwonił na Skype. Odebrałam poprawiając swoje włosy i ocierając oczy.
Z: Hej maleńka!
M: Nie pozwalaj sobie, jakbym była koło Ciebie już byś dostał!
Z: Czekaj, ty nie jesteś na uczelni. Już jesteś na odwyku??
M: Tak, od jakiś 30 minut.
Z: Ale oni zabierają urządzenia elektroniczne.
M: No - przyznałam - Ale ja laptopa miałam w walizce. Telefon mi baba zabrała.
Z: Mia, bardzo chciałbym pogadać, ale muszę iść na spotkanie z nowym menegerem. Odwiedzę Cię w weekend. Może.
M: Jasne. Paa.
Po chwili obraz z twarzą Zayna wyłączył się. Szkoda. Mogliśmy wszystko sobie normalnie w spokoju wyjaśnić, ale wątpię, by doszło do tego w najbliższym czasie. Zajrzałam na TT. I dodałam zdjęcie:

Oraz opis:
" Odezwij się w końcu!! Kocham i tęsknię. "
Wyłączyłam i schowałam laptopa, bo usłyszałam czyjeś kroki. Ułożyłam się na łóżku i włączyłam TV. Leciało właśnie "Polowanie na faceta" na vivie. Uwielbiam ten program, jak się okazało Courtney również. Do drzwi ktoś zapukał. Niechętnie wstałam i podeszłam do drzwi. Przed nimi ukazała mi się postać chłopaka, którego nie znam.
- Cześć jestem Zack, a wy jesteście nowe? - spytał.
Spojrzałam na Cou, która tylko wzruszyła ramionami z powrotem wlepiając gały w telewizor.
- Tak - odpowiedziałam - A co?
- Przyszedłem się przywitać, gdyż razem będziemy chodzić na zajęcia. Jak macie na imię?
- Jestem Amelia, a to Courtney - przedstawiłam mu nas. - Mów mi Mia, jak już coś, a do niej Cou.
- Okay, masz może ochotę poznać się lepiej i przejść się z mną na kolację? - złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
- Nie - odepchnęłam się - Jestem zajęta.
Zamknęłam chłopakowi przed nosem drzwi i wróciłam na swoje miejsce, które znajdowało się na moim łóżku.

*****

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Nie wiedziałam dlaczego, ale tak mi brakowało tego proszku w żyłach. Chciałam go poczuć znowu. Popatrzyłam na Courtney, która na szczęście jeszcze spała. Najciszej jak potrafiłam weszłam do łazienki, przekręcając zamkiem w drzwiach, aby nikt nie mógł się dostać. Wyciągnęłam małe lusterko i wysypałam na nie kokainę. Wyciągnęłam z swoich spodenek słomkę i wciągnęłam. Od razu poczułam się lepiej. Do drzwi ktoś się dobijał. Umyłam lusterko, wyrzuciłam słomkę i otworzyłam drzwi. 
- O fuu, myłaś się? - spytała Cou, wchodząca do łazienki, ominęła mnie zatykając nos. - Ćpałaś?
Pokręciłam przecząco głową, ale ona i tak mi nie uwierzyła.
- Nie wiesz, że jak się dowiedzą to będziesz mieć kłopoty?
- Wiem, ale ja się tam nie boję - wzruszyłam ramionami.
- Taa. Poczekaj chwilę odświeżę się i pójdziemy na lekcję.
- Lekcję? - zaśmiałam się - To wizyta u psychologa.
- Jak kto woli - zamknęła przede mną drzwi.

----------------------------------------------------
Elo ;) Nie mam pojęcia jak jest na odwyku, ani jakie panują 
tak zasady, więc wszystko jest zmyślone! :d
Jak oceniacie ten rozdział? Jak już na pewno zauważyliście rozdziały są coraz
krótsze i takie raczej już będą, bo nie wiem, czy to dobry pomysł z
długimi XD

5komentarzy=next :))

środa, 16 lipca 2014

24. 'Będzie dobrze...'


Rano obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju i padając prosto na mnie. Nie chciało mi się wstawać mimo, że była piękna niedziela, ale z jednej strony oznaczało to, że mogę dalej pospać. Lecz przeszkodzili mi w tym komisarze policji i dyrektorka. Na ich widok wstałam z łóżka prostując swoje kończyny.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Dzień dobry.
- Doszły do nas informacje, że ostatnimi dniami chodziłaś naćpana zrozumieliśmy, że się uzależniłaś. Znaleźliśmy handlarza, natomiast ty młoda damo zostaniesz posłana na odwyk.

*****
(Courtney) 

Obudziłam się bardzo wcześnie. Rozmyślałam nad swoim planem i nad tym, czy zaryzykować. Machałam sobie przed nosem woreczkiem z białym w środku proszkiem. Miałam bardzo słabą głowę, dlatego nie piłam za dużo alkoholu i nie brałam narkotyków, nawet nie próbowałam ze względu na to, że od razu mój organizm by zareagował, czyli chodziłabym naćpana po mieście. Wstałam i poszłam do łazienki przebrać się w coś. Umyłam włosy, wysuszyłam je a później wyprostowałam. Po 40 minutach wyszłam z pomieszczenia zwanego łazienką i wyjrzałam przez okno. Zauważyłam policjantów. Domyśliłam się o co chodzi. Wyszłam na korytarz obserwując uważnie kroki komisarzy i nie myliłam się, że chodziło o Mię. Przyłożyłam ucho do drzwi i jedyne co udało mi się usłyszeć to to:
- Doszły do nas informacje, że ostatnimi dniami chodziłaś naćpana zrozumieliśmy, że się uzależniłaś. Znaleźliśmy handlarza, natomiast ty młoda damo zostaniesz posłana na odwyk.
Po tym co usłyszałam stanęłam murem. Nie chciałam aby Amelia odchodziła. Weszłam do pierwszej lepszej toalety wyciągnęłam lustereczko z kieszeni, wysypałam proszek i wciągnęłam. Białe coś zaczęło działać, a ja śmiałam się w niebo głosy. Poszłam do pokoju Mii. 
- Heloł - przywitałam się. - Ale ma pan świetny strój, gdzie go pan kupił? - zaczęłam zaczepiać jednego z policjantów. 
- Panno Smith! - krzyknęłam dyrektorka.
- Tak Amando? - powiedziałam do niej po imieniu. 
- Ona ćpała - stwierdził jeden z komisarzy wskazując na mnie. 
- Skąd ta pewność? - zapytała Mia. 
- Mam w tym pewne doświadczenie.
Wybuchłam niepohamowanym śmiechem i zaczęłam kłaść się na podłogę i turlać. 
- Dzisiaj obie o 15. Jedziecie na odwyk! - poinformował policjant.
- Ale ona przecież zrobiła to tylko raz! - broniła mnie Mia.
- Nie mamy takiej pewności, może być uzależniona tak jak ty.

*****
(Mia)

Nie mogłam uwierzyć, że Cou zaczęła ćpać no chyba, że robiła to już wcześniej tylko ja o niczym nie wiedziałam. Ale nie mogłam też uwierzyć, że posyłają mnie na odwyk. Po ich wyjściu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam po malutku pakować wszystkie rzeczy. Courtney oczywiście dalej rzucała się po łóżku. Weszłam na Twittera i zobaczyłam wpis Zayna:
~"Nienawidzę za Tobą tęsknić" 
Nie wiedziałam czy pisał o mnie, czy o Perrie, ale to nie miało już znaczenia. Sama napisałam post.
~"Żegnaj Uczelnio w Nowym Yourku, będę tęsknić..."
Po chwili dostałam powiadomienie.
Od: @Harry_Styles - Wracasz?
Do: @Harry_Styles - Nie, jak chcesz wiedzieć więcej to zadzwoń na Skype.
Chwilę później usłyszałam dzwonienie mojego laptopa. Dzwonił Harry. Odebrałam i zobaczyłam wszystkich chłopaków.
CH: Siemka.
M: Cześć. 
Z: Wracasz do Bradford? 
M- Nie, ale wyjeżdżam z Nowego Yourku do Holwood. 
LT: Co, dlaczego? Po za tym "żegnaj uczelnio..?"
LP: No to trochę dziwne, chyba nie rezygnujesz z takiej szansy? 
H: To by było nie w twoim stylu, bo przecież zawsze marzyłaś o tej uczelni. 
M: Tak. Ja nie zrezygnowałam to po prostu już koniec. 
N: Koniec roku tak szybko??
M: Nie Niall. Koniec mojej przygody tutaj. Wpakowałam się w niezłe bagno i po prostu jadę. 
Z: Jakie bagno?
M: W takie Zayn, że... 
LT: Nam możesz zaufać. 
M: Wiem. Chodzi o to, że...
LP: Wstydzisz się? To coś poważnego...
H: Błagam powiedz, że to nic złego. 
Odwróciłam laptopa w stronę Cou, która wciąż szalała.
N: Co jej?
H: Ona ćpała? - zdziwił się. - Nie powinnaś mieć takiego towarzystwa, bo sama możesz w takie coś popaść. 
Z: Mia tylko nie mów, że ty też! 
Zamknęłam mocno oczy, z których leciały już łzy. Nie umiałam przestać w kolejnych dniach, odkąd po raz pierwszy spróbowałam. Nawet nie wiem dlaczego to zrobiłam.
M: Przepraszam. Nie wiem kiedy się zobaczymy. 
LP: Gdzie Cię zabierają?
LT: Na odwyk? 
M: Tak. Cześć - zamknęłam laptopa.
Zaczęłam pakować się dalej. Zaczęłam od spakowania rzeczy z wierzchu, czyli takich jak: budzik, zdjęcia, ładowarki itp. Wszystko nagle ucichło. Spojrzałam na Cou, która właśnie usnęła. Wzięłam się za opróżnianie swoich szafek z ciuchów. Po godzinie byłam już spakowana. Wzięłam do ręki swój telefon i znowu zajrzałam na Twittera. Nic nie było nowego, więc wrzuciłam telefon do torebki i poszłam do pokoju Courtney ją spakować. Zajęło mi to z ponad dwie godziny, bo miała naprawdę dużo rzeczy.
- Czemu ją spakowałaś? - spytała Pezz.
- Nie ważne - powiedziałam kierując się w stronę drzwi.
- Poczekaj - złapała mnie za nadgarstek. - Nie wychodź. Przepraszam, że się od Ciebie odwróciliśmy.
- To nie ma teraz znaczenia - oczy napełniły się łzami - Nie chcę litości, możliwe iż dozobaczenia kiedyś.
- Mia, o co chodzi?
Pokiwałam głową i opuściłam pokój idąc obudzić Courtney. Dziewczyna spała jak zaklęta. Poszturchałam ją kilka razy, ale nic. Dopiero gdy krzyknęłam jej do ucha obudziła się. Wstała prostując kończyny. Zobaczyła łzy w moich oczach i przytuliła się do mnie.
- Będzie dobrze - szepnęła.
- Jesteś pewna?
- Będziemy razem, więc jestem pewna jak nigdy.
- Dziękuję - wzmocniłam uścisk.
Usiadłyśmy na moim łóżku, była naprawdę wygodne. Spakowałam dwie paczuszki kokainy do walizki, bym nie musiała z tego rezygnować. Po 20 minutach bez sensownego siedzenia do pokoju weszła dyrektorka.
- Dziewczyny już czas jechać - poinformowała nas ze smutkiem. - Będzie brakowała naszej szkole takich talentów.
- Dziękujemy - uśmiechnęłyśmy się.

-------------------------------------------------
Koniec rozdziału 24! Jak się podoba?
Mam jeszcze małą prośbę. Jakby ktoś mógł zaobserwować w jakiś sposób
mojego blogga to bardzo bym prosiła. A jakby ktoś mógł
polecić to naprawdę byłoby cudownie... <3 

4komentarze = next :))

wtorek, 15 lipca 2014

23. 'To nie ja...'


*****
(Mia) 

Już dzisiaj miałam wystąpić przed komisją. Była wykończona tą imprezą i ciężko było mi się skupić na generalnym próbach tańca z Mikiem i próbach śpiewu z Codym, ale to nie wydawało się ciężko do ogarnięcia. Piosenkę grałam, miałam ją tylko i wyłącznie zaśpiewać. W pewnym momencie śpiew przerwał mi odruch wymiotny, spowodowany alkoholem. Wybiegłam szybko do łazienki na korytarzu i zwróciłam. Do łazienki przyszła Avril.
- W ciąży jesteś? - spytała rozbawiona. - Chyba zabalowaliście z Oliverem.
Skarciłam ją wzrokiem.
- Nie. Nie spałam z Olim. A wymioty spowodowane są alkoholem.
- Ale śpiewałaś i od śpiewania Ci się zwróciło?
- Ha ha - powiedziałam sarkastycznie - Wcześniej też tańczyłam.
- Okej. Wracam na próbę.
- Ale czekaj, czy między Tobą a Carlosem coś zaszło? - spytałam stawając na przeciwko Avril uchylając drzwi wyjściowe.
Pokiwała głową na znak "nie". Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc oczywiście że kłamie i wróciłam do kolegi, z którym dalej ćwiczyliśmy. Piosenka szła nam naprawdę dobrze, ale w pewnym momencie naszą próbę przerwała nauczycielka.
- Już czas, chodźcie - zawołała nas.
Popatrzyłam na Cody'ego i oboje wyszliśmy z sali i poszliśmy za dyrektorką. Usiedliśmy na miejscach. A gdy pani Colleman zaczęła przemawiać, a gdy weszła na scenę przywitano ją hucznymi oklaskami.
- Dzień dobry. Witam wszystkich przybyłych, na pokazie talentów naszej szkoły, nasze całe przedstawienie zacznie układ taneczny przygotowany przez Amelię Green i Mika Dixona.
Wstałam z krzesła. Nie czułam w ogóle stresu, to było dla mnie ekscytujące, bo przecież kochałam taniec. Robiłam to co kocham, czyli nie musiałam się wstydzić. Nasz układ wyglądał mniej więcej tak. <Nie patrzcie na twarze tylko na kroki> Zmieniliśmy go. Był całkiem inny niż poprzedni. Nagle w tłumie zauważyłam Harrego, Zayna, Nialla, Liama, Louisa i Eleanor? Byłam zdziwiona, że ona się również pojawiła się. Myślałam, że już mnie nie lubi, a jednak przyjechała. No więc chyba mnie lubi. Po 1 minucie, było już koniec naszego układu. Nie był on za długi, ale jednak nam się podobał.
- Teraz sztuka teatralna - zapowiedziała dyrektorka.
W niej akurat nie występowałam. Wszytko szło zgodnie z planem założycielki studiów. Po godzinie nadszedł koniec. Właściwie to koniec mieliśmy zapowiedzieć my w znaczeniu, że ja i Cody, ale okazało się, że jest dodatkowa atrakcja czyli występ ONE DIRECTION. Weszłam z kolegą na scenę, chłopak zasiadł przy klawiszach, a ja stanęłam przed mikrofonem. Usłyszałam melodię i weszłam w takt śpiewając słowa:
Here, We are.
We been here. Yes we have !
Can you tell me, we're okay ?

We face to face ...
But are we still apart.
Can you tell me, It's okay?

You can't know what you done!
Now you don't know how I change ...

Oh, I can believe
That I take please to you
You can stay you can go
Still I never be the same
but I hope that we're ok

You can't know what you done!
Now you don't know how I change ...
I know, I was wrong, I'm sorry that I hurt you.
Can you tell me, It's okay?

Here, We are.
We been here. Before ...
Can you tell me, It's okay?

You can't know, what you done !
Now you don't know how I change.
I know, I was wrong, I'm sorry that I hurt you.
Can you tell me, It's okay?


Po skończeniu swojej piosenki, widownia zaczęła klaskać, a ja z Codym ukłoniliśmy się i zeszliśmy ze sceny. Pomachałam do El, która siedziała sama i chciałam podejść, ale Avril i Perrie popchały mnie na wolne krzesło i usiadły obok.
- Co jest? - spytałam.
- Byłaś świetna - przytuliły mnie.
- Jeśli to tyle, to muszę iść - powiedziałam.
W pewnej chwili podszedł do nas jakiś producent, przeprosił dwie blondynki i podał mi rękę.
- Witam. Jestem Lewis Evans. - przedstawił się.
- Amelia Green.
- Ma pani niesamowity talent, myślała kiedyś pani o karierze solowej?
- O solowej? - zdziwiłam się. - Raczej nie. Właściwie to nie myślałam nawet o niej.
- Dobrze, ale jak pani zmieni zdanie to tu jest moja wizytówka - podał mi ręki małą karteczkę.
- Dziękuję.
Korzystając z tego, że moje przyjaciółki zniknęły z oczu, przysiadłam się do Eleanor. Miała dziś ładnie ułożone włosy i ładną sukienkę. Zaczęłyśmy rozmawiać i śmiać się, ale przerwałyśmy, bo chłopacy dawali koncert. Zaśpiewali "What makes you beautyful", jak zwykle wyszło im to fantastycznie. Wróciłam do swojego pokoju, przebrałam się w coś luźniejszego, ale nagle moje drzwi się otworzyły, a przez nie weszli komisarze policji i dyrektorka. 
- Przeszukamy teraz pani rzeczy - powiedział jeden z policjantów.
- Ale zaraz, chcę wiedzieć o co chodzi! - krzyknęłam.
Dyrektorka wzięła mnie na bok.
- Policja podejrzewa, że w naszej szkole są sprzedawane narkotyki. Musimy każdego przeszukać, żeby znaleźć handlarza.
Odwróciłam się w stronę komisarze zaglądają do mojej walizki. Spanikowałam, a jeszcze jak zauważyłam, że wyciąga małą torebeczkę, w której był proszek to myślałam, że zaraz skoczę z okna. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.
- Co to jest? - wydarła dyrektorka pokazując mi torebeczkę.
- Ale to nie ja - wydukałam.
- To kto? Kto tym handluję?! - wydarł się policjant.
Umilkłam. Nie chciałam wydawać tamtych gości, bo to dzięki nim mam kokę. Nie wiedziałam co robić. Naprawdę nie wiedziałam. Cholernie się bałam tego czego zadecydują. 
*****
( Courtney )

Spędziłam uroczy dzień. Cieszyłam się, że mogłam pokazać się w scence teatralnej na pokazie. Wróciłam do pokoju i zaczęłam sprzątać, ale do mojego pokoju weszli komisarze i dyrektorka. Nie wiedziałam o co chodzi, a policjanci zaczęli szykować po wszystkich rzeczach nie wiadomo czego. Dyrektorka wszytko mi wyjaśniła, że szukają handlarza narkotyków. Pokiwałam znacząco głową i czekałam na koniec. Nie znaleźli nic, więc wyszli. Po 5 minutach poszłam za nimi. przeszłam obok  pokoju Amelii. Usłyszałam krzyki, więc zbliżyłam się, abym mogła usłyszeć.
- Co to jest? - słyszałam zdenerwowany głos dyrektorki.
- Ale to nie ja - był to szloch, więc zrozumiałam, że to Mia. 
- To kto? Kto tym handluje? - krzyczał jeden z policjantów.
Ale nie słyszałam odpowiedzi. Domyślałam, się kto może być w to zamieszany i poszłam pod jego drzwi. Długo nie musiałam czekać, bo chłopak natychmiast pojawił się przede mną 
- Oo Cou, co Cię sprowadza? - zatkałam nos, bo poczułam niesamowity smród. - Co ci?
- Cody ty ćpasz? - wepchnęłam go do pokoju i weszłam tak razem z nim. - Dałeś paczkę Mii co nie? 
- Nie - zaprzeczył. - Ale bierzemy od tego samego gościa. 
- Kto to? - zainteresowałam się. 
- Nie ważne, no chyba że chcesz kupić. 
- Nie. Chcę paczkę od Ciebie. - powiedziałam - Albo dasz i nie wydam Cię, albo zachowasz dla siebie, a ja wszystko sypnę. 
- Masz - dał mi woreczek foliowy mały i biały proszek. 
- Dzięki - wyszczerzyłam się i wróciłam do swojego pokoju. 
O nie! Spokojnie, nie chciałam brać, ale miałam w zanadrzu plan.

Tydzień później 
*****
(Mia) 

Nie mogłam przestać zaciągać się kokainą. Nie raz byłam naćpana, ale na szczęście była przy mnie Courtney. Zdziwiłam się, że to właśnie ona mi pomaga, skoro miałam Perrie, Avril, Brandona, Carlosa i Olivera. Choć tak naprawdę ich już nie widuję. Tylko Avril i czasem Pezz, ale nie resztę. Nie ich. Leżałam na swoim łóżku i się nudziłam. Bawiłam się telefonem, ale to i tak szybko się nudziło. A jak już mowa o telefonach to ostatnio dużo ich odbieram. Zayn, Niall, Liam, Louis, Harry, Naomi, Eleanor, Danielle, Tracy, Lily - wszyscy dzwonią. Nie mam czasu z nimi rozmawiać. Jestem zbyt trochę zajęta rozmyślaniem nad swoim dalszym życiem. Bo co jeśli nie znajdą tych ludzi, którzy handlują i oskarżą mnie? No z jednej strony to duży dowód, że znaleźli aż 5 paczek prochów. 
- Mia, wszystko okay? - podeszła do mnie Cou. - Łoho, ale wali. Ćpałaś? 
- No wciągnęłam trochę - przyznałam i zaczęłam się głośno śmiać. Nie wiedziałam z jakiego powodu.
- Idź weź prysznic! - rozkazała. 
Za "zadaniem" który mi dała, weszłam do łazienki wchodząc po prysznic, który trochę mnie odprężył.

------------------------
Hejoł! Jak widzicie, wszystko zaczęło się
rozkręcać! Narkotyki...Tak wiem, może to nie
był najlepszy pomysł, ale chciałam wprowadzić trochę więcej akcji! 
4 kom= next!

poniedziałek, 14 lipca 2014

22. 'Stęskniłem się za jej głosem...'


Przez cały dzień myślałam o rozmowie z Zaynem. Nie wiem czy dobrze zrobiłam wybaczając mu. Boję się, że kolejny raz się na nim zawiodę, ale teraz jesteśmy znowu przyjaciółmi, nie parą. Choć tak naprawdę wydaje mi się, że my nigdy nie byliśmy tą parą.
- Mia, wszystko w porządku? - spytał Oliver, który właśnie wszedł do mojego pokoju. - Nie było Cię dzisiaj na zajęciach.
- Eh, skąd to wiesz?
- Pezz mi mówiła. - usiadł naprzeciwko mnie czyli na łóżku Avril.
- Ah - westchnęłam - Tak, wszystko w porządku.
- Idziesz z nami na imprezę?
- Jasne, o której?
Uznałam, że impreza to dobry pomysł na pozbawienie się wszelkich myśli o Zaynie.
- O 20:00 - poinformował mnie.
Odwróciłam się do niego plecami, by spojrzeć na zegarek, który znajdował się na ścianie za mną. Zobaczyłam godzinę 19:00. Podbiegłam do swojej walizki i zaczęłam szukać jakiejś sukienki.
- Oli zawołasz Perrie? - poprosiłam.
- Jasne, zaraz wracam.
Mój przyjaciel zniknął za drzwiami, a chwilę potem pojawił się z Pezz.
- Perrie pożyczysz mi sukienkę na imprezę? - zapytałam.
- Jasne. Chodź z mną. - chwyciła mnie za rękę i wyprowadziła na korytarz. Poszliśmy do jej pokoju. Zastałam tam Courtney. Była jak zwykle zapatrzona w swój telefon.
- Hej - przywitała się.
Przewróciłam oczami i zignorowałam dziewczynę. Podeszłam do łóżka Perrie, która wyciągała z walizki kilka sukienek do wyboru. Każda z nich mi się podobała, ale jedna wydawała mi się najlepsza. Poszłam do łazienki mojej przyjaciółki i ubrałam się w sukienkę (zdjęcie). Była piękna. Straszliwie mi się podobała. Perrie pomogła mi się przygotowywać i wzięła do ręki lokówkę i zaczęła kręcić nią moje włosy.
- Pogodziłaś się z Zaynem? - rzuciła w pewnym momencie. - Wyglądacie razem naprawdę ładnie, mówiąc prościej pasujecie do siebie. Nie powinnam była go całować. Przepraszam Cię najmocniej, ale chciałam zrobić Ci na złość.
Zamilkłam i spojrzałam na dziewczynę. Nie wierzyłam w to co usłyszałam.
- No, a ty jesteś taka piękna - kontynuowała - Wiedziałam, że Zayn zerwał z mną dla Ciebie. Nie dość, że piękna to jeszcze utalentowana. Po prostu Ci zazdrościłam i nie wiedziałam, że jesteś tak spoko. Może będziesz chciała z nami kiedyś zaśpiewać?
- Perrie, czego ty mi zazdrościsz? - zdziwiłam się - Jesteś śliczniejsza ode mnie i do tego bardziej utalentowana. Ja też nie wiedziałam, że jesteś tak fajna.
Dziewczyna posłała mi uśmiech i wróciła do lokowania moich włosów. Potem ja robiłam sobie makijaż, a moja koleżanka szykowała się. Obie byłyśmy gotowe już o 19:40. Musiałyśmy się jakoś wymknąć z szkoły, a trzeba było iść jeszcze po Avril. Byłyśmy ubrane dyskotekowo i bałyśmy się iść korytarzem, bo mogliśmy zwrócić na siebie szczególną uwagę. Ubrałyśmy na siebie jakieś bluzy i przebiegłyśmy do mojego pokoju, gdzie zastaliśmy Avril w ramionach Carlosa.
- Ups - powiedziałyśmy zamykając drzwi.
Pobiegłyśmy do wyjścia, gdzie ujrzałyśmy samochód Brandona. Pobiegłyśmy w tamtą stronę i szybko weszłyśmy do jego czarnego powozu i odjechaliśmy. Pod klubem byliśmy po 15 minutach. Weszliśmy razem i zaczęliśmy od zamówienia drinków.

*****
(Zayn)
Tak się cieszę, że Mia mi wybaczyła. Stęskniłem się za jej głosem i gdy zadzwoniłem do niej i usłyszałem jej głos to moje serce zaczęło szybciej bić, nigdy nie byłem aż tak zakochany. Czekałem właśnie na Louisa, musiał zadzwonić do mamy i powiedzieć, że nie będzie go na obiedzie. Po chwili przyjaciel pojawił się w progu drzwi i oboje wsiedliśmy do mojego auta i pojechaliśmy. Pojechaliśmy kupić dom dla moich rodziców. W okolicy widziałem jeden duży, który wydawał mi się odpowiedni, dla swojej rodziny. Dzisiaj umówiłem się z gościem, żeby obejrzeć go od środka.
- Stary, pogódź się z Harrym, byliście przyjaciółmi. - zaczął Lou, wcale ten temat mi się nie podobał, ale nie chciałem urazić swojego przyjaciela. - Jeśli uważasz, że Harry przyjaźnił się z Tobą tylko dlatego, żeby zbliżyć się do Mii do trochę się mylisz...
Czy ten koleś czyta mi w myślach czy jak?!
- Czemu miałbym się mylić?
- Bo przecież, Hazz też się z nią przyjaźnił. Z resztą każdy z nas się z nią przyjaźnił. No, ale nie tak bardzo jak ty.
- Może i masz racje. - powiedziałem, ale po chwili przyszły mi do głowy pewne słowa - Ale czemu? Czemu chciał ją pocałować skoro kurwa wiedział, że ją kocham? Czy tak zachowuje się przyjaciel?
- Nie - przyznał cicho. - To tu? - zmienił temat.
- Tak.
Zaparkowała swoje czarne auto przed bramą. Weszliśmy razem z Lou za bramę i spotkaliśmy gościa, który sprzedawał nam ten dom. Lou patrzył na dom z otwartą buzią. No nie dziwię się mu, skoro też tak zareagowałem gdy pierwszy raz go zobaczyłem
- To jest Louis - przedstawiłem przyjaciela. - To jak możemy obejrzeć dom?
- Tak, tak zapraszam! - wskazał ręką abyśmy weszli pierwsi.
Weszliśmy do środka koleś zaczął nam pokazywać najpierw salon, podobał mi się i miałem tylko nadzieję, że reszcie rodziny również się spodoba. Później przeszliśmy do kuchni, w której znajdowała się również jadalnia. Następnie zobaczyliśmy łazienkę i to nie jedną, więc uznałem że to dobre iż będę aż trzy łazienki. Weszliśmy na górę gdzie było aż 7 dużych pokoi. Jednym z nich była sypialnia rodziców. Dwa to pokoje gościnne, jeden pokój Wal, drugi Don i trzeci Safy no i jeden oczywiście został dla mnie.
- Kup go- szepnął Louis - Będą tu dobre imprezy.
Zaśmiałem się cicho. Po obejrzeniu całego domu zgodziłem się na kupno i podpisałem umowę. Koleś powiedział, że już jutro możemy się wprowadzać. Podałem męszczyźnie rękę i razem z Louisem odjechaliśmy.
- Lou odwieźć się do domu? - spytałem.
- A mógłbyś do Eleanor?
- No, bo wiesz - zawahałem się - Umówiłem się z nią, ale nie tak na randkę, więc się nie denerwuj tylko chciałem zapytać o to, jak mogę zaimponować Amelii. Chciałbym do niej wrócić. W prawdzie jak się boisz o swoją dziewczynę to możesz jechać z nami.
- Jasne - powiedział - Pojadę.
Po około 5 minutach byliśmy pod domem dziewczyny Louisa. Uśmiechnięta brunetka wpakowała się do wozu i namiętnie pocałowała Louisa, a mi dała buziaka w policzka.
- W prawdzie Malik, myślałam że będziemy sami - skomentowała w żartobliwy sposób El.
- Ja też myślałem. - przyznałem z takim samym charakterem.
- Przy nim nie będzie mogło wydarzyć się nic więcej.
Kątek oka uważnie przyglądałem się Lou, który nie wydawał się zadowolony słowami swojej dziewczyny. El nie wytrzymała i wybuchła śmiechem, ze względu na minę swojego chłopaka.
- Żartowałam - wydusiła z siebie i pocałowała policzek. - To gdzie jedziemy?
- Do restauracji. - odpowiedziałem jej.
- Której?
- Em - zawahałem się.
- Oj Malik - Lou pokręcił głową. - Widzę, że nie znasz restauracji. Nie bywasz w nich prawda?
- Nie - wyznałem. - Znacie jakieś?
- Wiele. Jedziemy do "Resto Baru" - rozkazała. Eleanor.
- Tą znam - powiedziałem.
Resto był nie daleko od tej ulicy, na której byliśmy. Zjechałem w parę zakrętów i wjechaliśmy na parking restauracji. Przebraliśmy się, by fani nas nie zauważyli. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy jednym stoliku. Nie wiedziałem czemu, ale miałam wrażenie, że zaraz przyjdzie Mia i odbierze od nas zamówienie z resztą jak kiedyś. Po chwili podeszła do nas znajoma mi szatynka.
- Dzień dobry, co podać? - spytała.
- Poproszę wodę gazowaną - powiedziała Eleanor.
- Ja colę z kostkami lodu - poprosił Louis. - I słomkę do tego.
- A ja sprite - odezwałem się.
- Zayn? Louis? - kelnerka zdziwiła- Wyglądacie jakoś inaczej, a po za tym chciałabym autograf, dacie mi?
- Jasne - dała nam kartki i długopisy.
Podpisaliśmy się, a ona zwinnie zabrała biały papier z rąk mojego przyjaciela.
- Po za tym Maliczku, zawsze możesz zadzwoń - mrugnęła i odeszła.
- Okej, jaką miałeś ważną sprawę do mnie? - spytała El. - Zgaduje, że jest ona związana z Amelią, ale od razu mówię, że nie mam z nią kontaktu.
- Zmieniła numer - wtrącił Lou. - Daj telefon, wpiszę Ci jej nowy.
- Chodzi o to, że jedziemy jutro do Nowego Yorku, na jej występ i chciałbym zrobić dla niej coś, aby do mnie wróciła. Masz jakiś pomysł?
- Zabierzecie mnie? - zapytała zmieniając temat - Zawsze chciałam tam polecieć.
- Tak, tak - zgodziłem się - Co mogę zrobić?
- Modlić się. Nie umiem Ci pomóc, bo to ty znasz Mię i wiesz jaka jest. Ja nie znam jej za dobrze. Malik, nie każda dziewczyna jest taka sama i każda lubi coś innego. Mogę poradzić Ci tylko, żebyś kupił jej różę i zorganizował kolację, ale niczego nie obiecuję, bo nie wiem co ona lubi.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się.
Do naszego stolika podeszła kelnerka wraz z Naomi. Szatynka postawiła nasze zamówienie na stole i odeszła. Natomiast koleżanka Mii została.
- Wiecie coś o Mii? - spytała z troska w głosie - Nie odbiera telefonów, i dawno z nią nie rozmawiałam.
- Jak nas poznałaś? - zdziwił się Lou. - A tak Mia zmieniła numer.
- Oj za słabe przebrania - machnęła rękę - A dacie jej nowy?
Masz. Louis podał jej małą karteczkę, na której widniał numer.
- Dzięki - powiedziała i odeszła.
Potem w trójkę rozmawialiśmy o wszystkim, ale o niczym. Dużo się śmieliśmy, nawet nie zauważyłem, że jest już 20. Wstałem od stołu przyjaciół.
- Ej, ja muszę już iść podwieźć was do domu? - spytałem.
- Nie dzięki, przejdziemy się. To widzimy się jutro na lotnisku - pożegnał się.
Opuściłem lokal i pobiegłem do swojego auta, odpaliłem go i z piskiem opon odjechałem. Zaparkowałem w garażu ojca i wszedłem do domu. Rodzice siedzieli w salonie oglądając film. Nie wiem jaki, bo pierwszy raz w życiu go widziałem.
- Przepraszam, ale nie zdążyłem na kolację - rzuciłem w stronę mojej rodzicielki
Pognałem do swojego pokoju. Wziąłem długi i odprężający prysznic. Ubrałem się w swoją ciepłą piżamę i wskoczyłem do łóżka.
- Kurwa - przeklnąłem cicho.
Wstałem i wybiegłem na korytarz zwołując rodzinę na dół. Rodziców nie musiałem, bo siedzieli w salonie. Zabrałem tacie pilota i wyłączyłem TV. Rękę wskazałem moim siostrą, aby zajęły miejsca. Wszyscy byli zdziwieni takim zwołaniem.
- Jutro wyjeżdżam, a mam dla Was niespodziankę, tylko że niestety nie będę mógł jej wam jutro pokazać - zacząłem a cała rodzina czekała w niecierpliwości, co mam zamiar ogłosić. - Pojedziecie jutro pod adres, który zostawiłem w kuchni, na blacie. Będzie tam koleś, który wszystko wam wyjaśni. Mam nadzieję, że niespodzianka się spodoba.
- A co to takiego? - dopytywała najmłodsza z moich sióstr.
- Jak Zayn Ci powie, to nie będzie już niespodzianka - pouczyła ją Walihya.
- Dziękuję siostrzyczko - pocałowałem ją w czoło i poszedłem do góry.
Szybko zasnąłem. Nie mogłem doczekać się, zobaczenia Mii. 

--------------------------------
I co? Może być?? Wiem, że trochę nudny.
Przepraszam, ale akcja będzie działa się później obiecuję <3
3 kom= next <3