czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 8.


Ta moja kuzynka mnie rozwala. Zawsze kiedy jesteśmy razem, albo widzimy Zayna to pyta czemu powiedział do mnie "skarbie" jakby ją to interesowało. W każdym bądź razie nie mogłam o tym myśleć, bo musiałam iść do pracy w czwartek! Kiedy miałam mieć jeszcze wolne...Ten głupi szef już mnie denerwuje. Poinformowałam moją kuzyneczkę o tym, że wychodzę i że ona może przyjść tylko do Resto, a tak to ma siedzieć w domu. Zabrałam skórzaną torebkę do której spakowałam telefon, portfel i dokumenty. Ubrałam miętowe converse i bluzę. Wyszłam zamykając za sobą drewniane drzwi. Wsiadłam do swojego auta i odjechałam. Po 20 minutach znalazłam się przed pracą. Weszłam do lokalu i zauważyłam Naomi rozmawiającą z...mną? Teoretycznie to niemożliwe, żebym była w dwóch miejscach na raz, więc oznaczało to tylko jedno - moją bliźniaczkę. 
- Mia! - krzyknęła uradowana sztucznie koleżanka. 
- To ty jesteś Mia? - zapytała druga. 
- Yyyy, no tak, a ty to kto? - rzuciłam
- Tracy, twoja siostra - przedstawiła się po czym mocno mnie przytuliła. 
No, takie niespodzianki to ja rozumiem. Cieszę się, że mogłam ją poznać, chociaż ją zobaczyć, no tak mogłam ja zobaczyć patrząc w lustro. W tamtej chwili do środka weszli Gabe z rodzicami, z którymi nie chciałam rozmawiać.
- Dzieńdobry - przywitała się moja mama. - Mia, musimy pogadać - zwróciła się do Tracy. 
- Heloł! - krzyknęłam - Ja jestem Mia. 
Rodzice razem z Gabem spojrzeli cali przerażeni, tylko nie wiem czym. 
- Tracy - powiedział tata. 
Ona przewróciła oczami. Ta sytuacja wydawała się dziwna, gdyż obserwowali nas klienci. Nie chciałam aby ktokolwiek wiedział co przeżywam. 
- Musimy pogadać - mama oparła się o ladę. 
- Ale nie teraz, po pracy - uparłam się. 
- Dobrze, zadzwonimy - poinformował nas tata. 
Oni wyszli, natomiast ja wzięłam się za pracę. Podawanie zamówień, sprzątanie ze stolików i zasuwanie krzeseł, nie wiem od kiedy te krzesła stały się takie ważne. No cóż, Ted to nie jest najmilszy facet, a czasem nawet zastanawiam się, czy on ma duszę? No nie ważne. Przy jednym ze stolików zauważyłam chłopaków. Podeszłam do nich.
- Chcecie coś zamówić? - zapytałam.
- Wiesz?...Ciebie - zażartował Harry.
- A tak serio to poprosimy colę - uśmiechnął się Liam.
- Dla wszystkich? - rzuciłam pytające spojrzenie na każdego z nich.
Ale nigdy. Naprawdę nigdy nie czułam czegoś innego jak spojrzałam na Malika. Jego oczy były piękne...
- Tak! - odpowiedzieli.
- Przyjdziesz w sobotę na tą kolację? - dodał Louis.
- No, ale nie wiem co zrobić z Lily...
- Weź ją z sobą! - krzyknął Nialler.
- To nawet niezły pomysł - przytaknął Harry.
Odeszłam od stolika. Zayn wydawał się przybity. Nie był sobą. Był smutny. Widziałam to kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy. Trochę przykra sprawa...Ciekawe dlaczego taki jest? Martwię się o niego. To przecież mój przyjaciel. Drzwi uchyliły się, a przez nie weszły Selena i Melisa.
- Dziewczyny co wy tu robicie? - oderwałam się od zastanowień.
- Przyszłyśmy pogadać, ale widzę że to nie najlepszy pomysł.
- Dobra, nieważne chodźcie! - rozkazałam.
Zabrałam z lady colę, do której dołożyłam jeszcze kostki lodu, wzięłam w ręce jeszcze dwie i zaniosłam chłopakom, a przy okazji przedstawiłam moje przyjaciółki. Mam nadzieję, że się dogadają. Po czym opuściłam ich stolik i wróciłam do pracy. Mimo wszystko zawsze spoglądałam na ich stolik. Zayn był jak kamień. Nie ruszał się. Nic. Nic nie robił. Naprawdę zaczynam się o niego martwić...Muszę z nim pogadać. Tylko teraz za bardzo nie mam czasu. Po pracy idę z Tracy do rodziców. Potem muszę zabrać Lily na zakupy, a Sel i Mel chcą iść jeszcze na lody. Nie wiem czy znajdę czas...
...Nareszcie! Koniec mojej zmiany! Tracy przyszła w porę. Zabrałam rzeczy z szatni, pożegnałam się z przyjaciółki i powiedziałam, że zadzwonię. Wyszłam z lokalu. Wsiadłam z moją siostrą do auta i pojechałyśmy do domu rodziców. W ciszy! Rozumiecie to? W ciszy! Po 15 minutach znalazłyśmy się pod ich domem. Racja, nie chciałam ich znać. Ale jeśli powiedzą mi co się tak naprawdę wydarzyło to może wyjaśni dlaczego mi nie powiedzieli o Tracy...Przynajmniej mam taką nadzieję. Weszłyśmy do środka siadając na fotelach, mam przyniosła herbatę i razem z tatą zaczęły opowiadać...

****

Wybiegłam z stamtąd z płaczem. To co usłyszałam było dla mnie szokiem w przeciwieństwie do Tracy, która wyglądała normalnie. Złapałam klamkę od samochodu i wsiadłam do środka. Rzuciłam torebkę do tyłu i odjechałam zalana łzami. Wróciłam do domu i ułożyłam się na łóżku w swoim pokoju.
- Mia! Co ci?! - kompletnie zapomniałam o mojej kuzynce. 
- Ja-a-a ni-e-e-e wi-e-edzia-a-ałam - jąkałam się. 
- O czym nie widziałaś? - dopytywała. 
- Że to nie moi prawdziwi rodzice! Okłamali mnie! - wykrzyknęłam. 
Lily chyba wmurowało jak to usłyszała bo skamieniała i nie odzywała się w ogóle dopiero po jakiś 10 minutach się ocknęła kiedy ktoś zapukał do drzwi. Poszła otworzyć a do środka weszli chłopcy, ale zachowywali się dość dziwnie, tak...nie swojo.
- Amelia! Co ci jest? Czemu płaczesz? - Zayn szybko do mnie podbiegł. 
- Eee - wtrąciła Lilka - Powiem wam w kuchni, idziecie? 
Kiedy już zostałam sama z Malikiem pozwoliłam sobie mu powiedzieć. Był tak samo w szoku jak moja kuzynka. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim, ale o niczym. 
Zayn, mówiąc prościej poprawił mi humor, mimo że wciąż był zły. Uwielbiałam to uczucie kiedy był przy mnie tak jak za dawnych lat. Tyle, że wtedy biegaliśmy jeszcze po podwórku skakaliśmy z drzew itp. W pewnej chwili usnęłam...
-------------------------------------------------
I jak wam się podobał ten rozdział? Od razu
mówię, że sytuacja zaczyna się rozwijać...
4kom=next

Pozdrawiam xd xd

9 komentarzy: