Rozdział 10.
- Podwieźć was? - zapytał Zayn, wstając już z swojego krzesła.
- Nie dzięki. Przejdziemy się - odpowiedziałam.
- Zwariowałaś?! - odezwała się El - Jest ciemno! Jeszcze coś wam się stanie.
Reszta tylko przytaknęła na jej słowa.
- W takim razie...
- Chodźcie! - zawołał Malik, urywając mi zdanie.
Wyszliśmy z domu. Na dworze nie tylko było ciemno, ale i zimno. Gwiazdy ładnie świeciły na niebie. Pod moim domem byliśmy dość szybko, bo nie było aż tyle samochodów co po południu. Dałam Lily klucze do domu, a ona szybko wbiegła do środka, a ja zostałam na zewnątrz rozmawiając z Zaynem. Nagle przejechał jakiś samochód i wycelował w nas pistoletem, skłoniliśmy się na dół i szybko weszliśmy do środka mojego domu.
- Co to było? - zapytałam wystraszona.
Zayn spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, po czym wyciągnął telefon i do kogoś zadzwonił. Wyszedł na taras żebym nie mogła usłyszeć z kim i o czym rozmawia. Bałam się koszmarnie, że jeszcze ktoś będzie próbował do mnie strzelać i trafi...Po 10 minutach Zayn wszedł do środka, a ktoś zapukał do drzwi. Cofnęłam się do tyłu ustępując mulatowi, który pobiegł aby otworzyć. Do środka mojego domu weszli: Louis, Niall, Liam, Harry, Eleanor, Danielle i jeszcze jakieś dwie dziewczyny.
- Walihya, Doniya to jestt Amelia - przedstawił mnie przyjaciel. - Amelia to są moje siostry, Wal i Don.
Podałam dziewczyną rękę.
- Powiecie mi co wy tu robicie? - zapytałam w końcu.
- Wierz mi, że nie jesteś bezpieczna - stwierdził Louis.
- Co? - nic nie rozumiałam.
- Mia...Chodzi o to, że... - Niall już kończył gdyby nie Zayn:
- Dowiesz się w swoim czasie, a teraz na górę po rzeczy! - rozkazał.
Razem z Lily pobiegłyśmy po walizki. Spakowałyśmy rzeczy, które będą mi potrzebne...Po 30 minutach byłam już gotowa. Stres jak zawsze robi swoje.
- Nie mogę zostawić pracy - odezwałam się - Ted mnie zwolni.
- Spoko. Załatwię to! - krzyknął - A teraz szybko do wozu.
Malik zapakował nasze walizki i wsiadł za kierownicą. Louis, Niall i Eleanor jadą drugim autem, a Liam, Harry, Dan, Don jadą trzecim, Walihyia jedzie z nami. Byłam chyba raczej przestraszona tym, że stracę pracę niż tym co się właśnie dzieje. Podczas drogi usnęłam.
********
Obudziłam się już w zupełnie innym miejscu. Nie poznawałam okolicy. Leżałam w bardzo wygodnym łóżku, ale dla mnie każde było wygodne, wystarczyło mi tylko spać. W pewnej chwili wstałam i zeszłam na dół. W kuchni zauważyłam Nialla rozmawiającego z Louisem.
- Gdzie jesteśmy? - zwróciłam się do chłopaków.
- Daleko. Nie martw się. Tu Ci nic nie grozi. - powiedzieli spokojnie.
- Ja w Bradford mam siostrę bliźniaczkę - przypomniało mi się. - Boję się o nią.
Obaj zerwali się na proste nogi i wyszli na taras, a ja usiadłam sobie na miejscu jednego z nich. Wypiłam do końca - jak mi się wydawało - kawę Louisa. Naprawdę dobrze smakowała. Po chwili z schodów zeszły Dan i El.
- Siemka - przywitały się.
- Hej - odpowiedziałam.
- Wszystko okey? - zapytała Danielle.
- Tak. Bardzo dobrze.
- Serio? - uśmiechnęła się Eleanor.
Zaczęłam rozmawiać z dziewczynami i dopytywać je o co chodzi z tym, że uciekliśmy, nie chciały jednak za wiele zdradzić. Później doszły do nas siostry Zayna i wtedy zaczęłyśmy wszystkie w piątkę robić śniadanie.
Po chwili dostałam smesa:
Wystraszyłam się trochę. Czemu miałabym zginąć? Co ja zrobiłam złego?
- Mia? Co jest!? - krzyknął Zayn.
- Patrz! - pokazałam mu wiadomość.
Dziwnie spojrzał na niego jak i na mnie. Wydawało mi się, że zna ten numer i wie kto z niego napisał. Chyba tylko ja i Lily nie mamy pojęcia co się tak właściwie dzieje. Nie mogłam w ogóle z nim porozmawiać, bo przeważnie rozmawiał przez telefon, ale przecież w tej całej sprawie nie mogło chodzić o mnie...Bo czemu mieliby mnie bronić?
- Zayn - powiedziałam - Powiedz mi proszę gdzie jesteśmy i kiedy wrócimy do domu?
- Jesteśmy daleko, tam gdzie nic Ci nie grozi. Nie wiem kiedy wrócimy, Bradford w tej chwili jest niebezpieczne.
- Ale...Dlaczego jestem tu z wami? - nie za bardzo docierało do mnie to co mówił.
- Koleś, który wczoraj do nas strzelał to jest gość, który poluje na Ciebie od zawsze - wygadał wreszcie.
- Dlaczego? Dlaczego wcześniej mnie nie znalazł.
- Twoi prawdziwi rodzice mieli u niego dług. Nie mieli jak go spłacić, więc ten koleś chciał od nich ciebie, ale oni nie chcieli mu cię dawać, więc oddali się tym rodzicom zastępczym - mówił smutno - Wtedy Twoi rodzice zginęli. Zginęli z jego broni...I właśnie dlatego teraz na ciebie poluje...
- Czekaj - przerwałam - Skąd ty o tym wszystkim wiesz? - spytałam.
- Bo wiem. Twoi rodzice nie zdążyli mu zapłacić i oczekuje, że ty to zrobisz.
- Ale dlaczego wszyscy chcecie nas bronić?! - krzyknęłam cicho.
- Bo jesteś naszą przyjaciółką i martwimy się o Ciebie - przytulił mnie - Przykro mi.
Ucichłam. Do moich oczu zaczęły napływać łzy, zarazem smutku jak i strachu. Przykro mi było, że rodzice nie żyją i bałam się tego gościa. Mógł być groźny, skoro już kogoś zabił. Bałam się, że to samo zrobi z mną, choć miałam wrażenie, że Zayn nie powiedział mi wszystkiego.
- Mia, musisz odpocząć - zaproponował. - Chodź na taras.
Zgodziłam się i wyszliśmy. Widok był naprawdę piękny. Palmy rosnące wzdłóż drogi i jakże piękna plaża nie daleko. Piękny zachód słońca. Zayn chwycił mnie za rękę i pociągnął. Szliśmy razem blisko morza, tak że woda moczyła nam nogi. Malik od zawsze umiał mnie pocieszać. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Była to moja przyjaciółka Selena.
Sel- Mia gdzie jesteś?
Mia- Dam Ci Zayna.
Sel- Gdzie jesteście.
Zayn- Na wakacjach.
Sel- Kolejne?
Zayn- Nom.
Sel- Kiedy wracacie?
Zayn- Nie wiem.
Sel- A długo tam będziecie.
Zayn- Tak. Okey Selena kończymy.
Rozłączył się i podał mi telefon. Naprawdę. Był taki stanowczy. Chyba się zakochałam...Ooo nie! Dalej szliśmy tą samą drogą. Nie wiedziałam jak długo będziemy tak jeszcze chodzić. Robiło się trochę ziemno i trochę zimno. Kiedy było już dość ciemno to Zayn wrzucił mnie do zimnej wody. Po czym sam ściągnął koszulkę i wskoczył do wody. Przybliżył się do mnie i...złączył nasze wargi. Jego wargi były takie miękkie. Całowaliśmy się, bez przerwy po prostu...zapomnieliśmy o innych. Dla nas liczyła się tylko nasza obecność. Nigdy bym nie pomyślała, że będę go kiedyś całować. W ogóle nie przypuszczałabym że będę kąpać się w tak zimnej wodzie i to po ciemku.
- Uuuu - usłyszałam za sobą jakieś głosy.
Zaczerwieniliśmy się gdy zobaczyliśmy El, Lou, Liama i Dan. Właściwie to przeżyłam najwspanialszy pocałunek mojego życia.
- Jesteście razem? A Zayn co z Perrie? - pytał Louis.
- Nie. Nie jesteśmy razem - zaprzeczyłam.
- Ja jestem z Perrie - dokończył mulat.
- Ooo - powiedziały smutno Danielle i Elka.
- Siemka - przywitały się.
- Hej - odpowiedziałam.
- Wszystko okey? - zapytała Danielle.
- Tak. Bardzo dobrze.
- Serio? - uśmiechnęła się Eleanor.
Zaczęłam rozmawiać z dziewczynami i dopytywać je o co chodzi z tym, że uciekliśmy, nie chciały jednak za wiele zdradzić. Później doszły do nas siostry Zayna i wtedy zaczęłyśmy wszystkie w piątkę robić śniadanie.
Po chwili dostałam smesa:
Wystraszyłam się trochę. Czemu miałabym zginąć? Co ja zrobiłam złego?
- Mia? Co jest!? - krzyknął Zayn.
- Patrz! - pokazałam mu wiadomość.
Dziwnie spojrzał na niego jak i na mnie. Wydawało mi się, że zna ten numer i wie kto z niego napisał. Chyba tylko ja i Lily nie mamy pojęcia co się tak właściwie dzieje. Nie mogłam w ogóle z nim porozmawiać, bo przeważnie rozmawiał przez telefon, ale przecież w tej całej sprawie nie mogło chodzić o mnie...Bo czemu mieliby mnie bronić?
- Zayn - powiedziałam - Powiedz mi proszę gdzie jesteśmy i kiedy wrócimy do domu?
- Jesteśmy daleko, tam gdzie nic Ci nie grozi. Nie wiem kiedy wrócimy, Bradford w tej chwili jest niebezpieczne.
- Ale...Dlaczego jestem tu z wami? - nie za bardzo docierało do mnie to co mówił.
- Koleś, który wczoraj do nas strzelał to jest gość, który poluje na Ciebie od zawsze - wygadał wreszcie.
- Dlaczego? Dlaczego wcześniej mnie nie znalazł.
- Twoi prawdziwi rodzice mieli u niego dług. Nie mieli jak go spłacić, więc ten koleś chciał od nich ciebie, ale oni nie chcieli mu cię dawać, więc oddali się tym rodzicom zastępczym - mówił smutno - Wtedy Twoi rodzice zginęli. Zginęli z jego broni...I właśnie dlatego teraz na ciebie poluje...
- Czekaj - przerwałam - Skąd ty o tym wszystkim wiesz? - spytałam.
- Bo wiem. Twoi rodzice nie zdążyli mu zapłacić i oczekuje, że ty to zrobisz.
- Ale dlaczego wszyscy chcecie nas bronić?! - krzyknęłam cicho.
- Bo jesteś naszą przyjaciółką i martwimy się o Ciebie - przytulił mnie - Przykro mi.
Ucichłam. Do moich oczu zaczęły napływać łzy, zarazem smutku jak i strachu. Przykro mi było, że rodzice nie żyją i bałam się tego gościa. Mógł być groźny, skoro już kogoś zabił. Bałam się, że to samo zrobi z mną, choć miałam wrażenie, że Zayn nie powiedział mi wszystkiego.
- Mia, musisz odpocząć - zaproponował. - Chodź na taras.
Zgodziłam się i wyszliśmy. Widok był naprawdę piękny. Palmy rosnące wzdłóż drogi i jakże piękna plaża nie daleko. Piękny zachód słońca. Zayn chwycił mnie za rękę i pociągnął. Szliśmy razem blisko morza, tak że woda moczyła nam nogi. Malik od zawsze umiał mnie pocieszać. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Była to moja przyjaciółka Selena.
Sel- Mia gdzie jesteś?
Mia- Dam Ci Zayna.
Sel- Gdzie jesteście.
Zayn- Na wakacjach.
Sel- Kolejne?
Zayn- Nom.
Sel- Kiedy wracacie?
Zayn- Nie wiem.
Sel- A długo tam będziecie.
Zayn- Tak. Okey Selena kończymy.
Rozłączył się i podał mi telefon. Naprawdę. Był taki stanowczy. Chyba się zakochałam...Ooo nie! Dalej szliśmy tą samą drogą. Nie wiedziałam jak długo będziemy tak jeszcze chodzić. Robiło się trochę ziemno i trochę zimno. Kiedy było już dość ciemno to Zayn wrzucił mnie do zimnej wody. Po czym sam ściągnął koszulkę i wskoczył do wody. Przybliżył się do mnie i...złączył nasze wargi. Jego wargi były takie miękkie. Całowaliśmy się, bez przerwy po prostu...zapomnieliśmy o innych. Dla nas liczyła się tylko nasza obecność. Nigdy bym nie pomyślała, że będę go kiedyś całować. W ogóle nie przypuszczałabym że będę kąpać się w tak zimnej wodzie i to po ciemku.
- Uuuu - usłyszałam za sobą jakieś głosy.
Zaczerwieniliśmy się gdy zobaczyliśmy El, Lou, Liama i Dan. Właściwie to przeżyłam najwspanialszy pocałunek mojego życia.
- Jesteście razem? A Zayn co z Perrie? - pytał Louis.
- Nie. Nie jesteśmy razem - zaprzeczyłam.
- Ja jestem z Perrie - dokończył mulat.
- Ooo - powiedziały smutno Danielle i Elka.
-----------------------------------------------------------
To już 10 rozdział! <3 <3
Jak wam się podoba? Zaczęłam
robić akcję i mam nadzieję, że to
robić akcję i mam nadzieję, że to
była dobra decyzja. ;)
4kom=next :* :*
Świetny rozdział czekam na nexta // Patrycja
OdpowiedzUsuńDobry pomysł <3 Next!
OdpowiedzUsuńSuper <3 :*
OdpowiedzUsuńFajny! Next ;))
OdpowiedzUsuńCudny kocha <3
OdpowiedzUsuńCudowny i ten pocałunek awwwww
OdpowiedzUsuńTaki najlepszyy!!!
OdpowiedzUsuńBo buzii xD <33