wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 7.


Obudziłam się około 9. Łóżko było tak wygodne, że nie chciało mi się wstawać, a po za tym byłam pogrążona myślami, a szczerze to lepiej myśli się na leżącą. Najbardziej zastanawiało mnie dlaczego rodzice nie powiedzieli mi o mojej siostrze no i dlaczego Zayn nie powiedział mi o swojej dziewczynie? W pewnej chwili zadzwonił do mnie Gabe. (G- Gabe, A-Amelia) 
A- Co chcesz? 
G- Coś nie w humorze - zawiesił się na chwilę - Gdzie jesteś? 
A- Na wakacjach. 
G- Gdzie?
A- W Hiszpanii - mruknęłam niechętnie.
G- A gdzie Lily? 
A- Z mną. 
G- Aha. Kiedy wracasz? Musimy pogadać, no i jak tam Zayn? 
A- Gabe - syknęłam - Mnie i Malika nic nie łączy! 
G- Tak, tak, no to kiedy wracasz? 
A- We wtorek, przyjdź o 15. 
G- Okey. Pa
Rozłączyłam się. No to mój bart wybudził mnie totalnie i już nie mogłam zasnąć. Wstałam i poszłam się ubrać. Na stole zobaczyłam kartkę: 
"Jestem w pokoju u
chłopaków - Lily" 
Weszłam do łazienki i wybrałam pierwszy lepszy zestaw z walizki.
Chciałam iść z resztą na miasto więc musiałam się jakoś wyszykować. 
Zabrałam ze sobą torebkę i zamknęłam pokój, po czym skierowałam się do pokoju chłopaków. Zapukałam ostrożnie. 
- Siema! - drzwi otworzył mi Louis. 
- Hej, jest Lily? - zapytałam.
- Poszła na miasto z Liamem, Harrym i Niallem - odpowiedział siedzący na kanapie Zayn. 
- Ok, dzięki - odwróciłam się na pięcie w przeciwną stronę. 
- Gdzie idziesz? - spytali chóralnie. 
- Na miasto, chcecie to chodźcie! - zaproponowałam. 
- Jasne.
Ubrali trampki i wyszliśmy, to znaczy Malik poszedł jeszcze poprawić fryzurę, czekaliśmy na niego z jakiś 20 minut, a Louis zdradził mi, że to rekord. Zaśmieliśmy się.
- Co? - rzucił mulat. 
- Ehh, nic! - krzyknęliśmy. 
Szliśmy drogą, którą otaczały pięknie pachnące kwiaty i wysokie drzewa. Dużo rozmawialiśmy z czego dowiedziałam się, że Louis ma dziewczynę, która w sobotę przyjeżdża do Bradford, z czego zaprosił mnie na kolację. Zgodziłam się, bo ciężko było mi odmówić. 
- Hej! - krzyknął ktoś zza pleców, że aż podskoczyłam ze strachu. - Co się tak boisz? 
- Lily, matko... - rozluźniłam się, że to tylko ona. 
Wszyscy zaczęli się śmiać. A ich śmiechy były tak śmieszne, że i ja wpadłam w śmiech. Przechodzący patrzyli na nas jak na idiotów, 
- Skarbie wiesz, że dziś o 18 wyjeżdżamy? - zwrócił się do mnie Malik. 
- Ska-a-arbie? - zaczęłam się z szoku jąkać. 
- Ehh - zawstydził się - Sorry. 
- Okey. Wiem, że wyjeżdżam - posłałam mu uśmiech. 
Ruszyłam do przodu, do sklepu z lodami. Zamówiłam takiego: 



A reszta zamówiła to samo. Te "czekoladowe niebo", bo tak nazywał się ten deser, był naprawdę dobry. Nigdy nie jadłam nic smaczniejszego. W tej restauracji siedzieliśmy tak z dwie godziny, później musieliśmy wracać, bo dochodziła 17, a trzeba było jeszcze się spakować. Weszłam ostatni raz do pokoju spakowałam walizkę i o 17:55 byłyśmy gotowa, zeszłyśmy na dół. Oddałyśmy klucz i wsiadłyśmy do auta Zayna. 

- Już możemy jechać? - spytał. 
- Tak. - odpowiedziałam. 
Czułam miedzy nami dziwne napięcie. Nie wiem, czym było spowodowane, może tym, że powiedział do mnie "skarbi"? A czy ja przypominam Perrie? Zapewne wiecie, którą Perrie...Perrie Edwards tą z Little Mix. 
- Coś się stało? - zainteresowała się Lily. 
- Nie, dlaczego? - zapytaliśmy oboje. 
- Bo z sobą nie rozmaiwacie. 
Oboje ucichliśmy. Ta moja kuzynka to jednak bystra jest. 
- Dobra, nie chcecie nie nic mówić, to ja zapytam. Zayn czemu powiedziałeś do Mii "skarbie"? - uśmiechnęła się do mnie. 
Zrobiłam minę typu " Co ty kombinujesz?"
 

---------------------------------------
3 kom=next.
Mam nadzieję, że wam się podoba ;**
Liczę na komentarze <3 <3

5 komentarzy: